Według przybliżonych szacunków, rosyjski arsenał tych starych rakiet liczy około 2-4 tys., a maksymalnie 5 tys. pocisków. Jest jednak zupełnie oczywiste, że całość spośród tych zasobów nie nadaje się do wykorzystania nawet po modernizacji - oświadczył Koczetkow, cytowany przez agencję UNIAN.
Jak dodał, gotowość Rosji do ostrzeliwania Ukrainy rakietami starego typu, utrzymująca się jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy, oznacza zagrożenie dla "wszystkich ukraińskich miast". Ponadto Rosjanie mogą w ciągu tygodnia wyprodukować kilka pocisków (balistycznych krótkiego zasięgu) typu Iskander. Linie montażowe (tych rakiet) nie pracują jednak w trybie ciągłym ze względu na brak komponentów, szczególnie podzespołów elektronicznych, których Rosja samodzielnie nie wytwarza - wyjaśnił analityk.
Rosjanie "oszczędzają nowoczesne rakiety"
Podawane w ostatnich tygodniach przez ukraińskich i zachodnich ekspertów wojskowych dane na temat liczebności i stanu rosyjskich pocisków z czasów ZSRR znacząco się między sobą różnią. Rozbieżności wynikają z braku wiarygodnych, potwierdzonych informacji na temat wielkości arsenału Kremla.
W związku z sankcjami gospodarczymi, nałożonymi na Moskwę, siły rosyjskie zaczęły oszczędzać nowoczesne rakiety i ostrzeliwują Ukrainę przestarzałymi pociskami, których mają wciąż bardzo wiele - poinformował 1 lipca rzecznik prasowy lotnictwa wojskowego Ukrainy Jurij Ihnat.
W ocenie Ihnata na początku inwazji, pod koniec lutego i w marcu, wróg często wykorzystywał pociski manewrujące typu Ch-101 i Kalibr (SS-N-27 Sizzler w kodzie NATO) czy rakiety balistyczne krótkiego zasięgu Iskander (SS-26 Stone). Później doszło jednak do zmiany rosyjskiej taktyki, co było związane m.in. z zatopieniem przez Ukraińców krążownika Moskwa w połowie kwietnia (co ograniczyło możliwości prowadzenia ostrzałów z akwenu Morza Czarnego) i kolejnymi pakietami zachodnich sankcji gospodarczych, uderzających w przemysł zbrojeniowy Kremla.
Wcześniej doradca szefa ukraińskiego MSW Wadym Denysenko przekazał, że przywódca Rosji Władimir Putin "od kilku tygodni" bezpośrednio kieruje działaniami wojennymi na Ukrainie, co skutkuje wzrostem liczby ostrzałów ze strony wroga. Według urzędnika, który wypowiadał się 30 czerwca, tak duża intensywność ataków może jednak potrwać "maksymalnie miesiąc lub dwa".