Publiczności mówi się, że jej własne antysemickie resentymenty nie są tabu i mogą być swobodnie wyrażane - uważają autorzy listu.

Fakt, że młodzi Żydzi w Niemczech nie mogą nawet pójść w spokoju do teatru bez konfrontacji z antysemityzmem, powinien nas bardziej niż alarmować. Powinno nas to skłonić do poważnego zastanowienia się, w jakim kraju żyjemy - skomentowała na Facebooku wiceprzewodnicząca Żydowskiego Związku Studentów w Niemczech Hanna Veiler. Jej zdaniem "scena artystyczna i kulturalna w Niemczech ma poważny problem z antysemityzmem". Podkreśliła, że nie wystarczy "wygłaszanie wielkich przemówień w dni pamięci. Musimy działać i to już teraz".

Reklama

Przewodniczący Stowarzyszenia Studentów Żydowskich w Bawarii Michael Movchin zaznaczył, że "Demonizacja Żydów, która odbywa się na scenie Teatru Metropol, jest finansowana z publicznych pieniędzy. Wydział Kultury Monachium musi pilnie zweryfikować finansowanie tego teatru. Nie można pozwolić, aby produkcja była kontynuowana w obecnej formie".

Miasto Monachium nie widzi jednak na razie powodów, by ponownie rozważyć swoje finansowanie - pisze portal dziennika "Welt". "Zawsze nieodłącznym elementem sztuki i kultury, zwłaszcza gdy chodzi o tematy bardzo dyskursywne, jest to, że może kogoś urazić" - powiedziała rzeczniczka miejskiego wydziału kultury. Dodała, że zwłaszcza granica między krytyką Izraela a antysemityzmem jest bardzo cienka. "Jedyne, co można zrobić, to zaproponować dyskusję" - przekazała.

Z Berlina Berenika Lemańczyk