Znaczna część mieszkańców 150-tysięcznego przygranicznego Rafah już uciekła z domów, obawiając się wkroczenia izraelskich wojsk. 14-kilometrowej długości pas przygraniczny, zwany „korytarzem filadelfijskim", jest od wczoraj intensywnie bombardowany przez izraelskie lotnictwo. Jerozolima usiłuje zniszczyć podziemne tunele łączące Strefę Gazy z Egiptem. Palestyńskie domy przy granicy, które według Izraela kryły wyjścia z tuneli, zostały zmiecione przez artylerię. Palestyńscy przewodnicy zawiadujący tunelami twierdzą, że kilkaset z nich zniszczono, ale setki innych wciąż działają.

Według źródeł dyplomatycznych przejęcie korytarza filadelfijskiego i połowy miasta Rafah miałoby być częścią trzeciej fazy operacji Izraela przeciwko Hamasowi, gdyby zawiodły rozmowy pokojowe. Inwazja lądowa umożliwiłaby Izraelowi precyzyjne zniszczenie tuneli, nie wszystkie można bowiem namierzyć z powietrza.

Kontrola nad 14-kilometrowym korytarzem dałaby Izraelowi mocniejszą pozycję w negocjacjach pokojowych. Jerozolima zażądała od Egiptu i państw zachodnich gwarancji, że tunele nie zostaną odbudowane. Jednak izraelski premier Ehud Barak zaznaczył w rozmowie z ministrem szpraw zagranicznych Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, że priorytetem dla Izraela jest „skuteczność” działań wzdłuż korytarza filadelfijskiego.

Jednak w samym Izraelu toczą się spory zwolenników i przeciwników inwazji. Szerokość korytarza miejscami nie przekracza kilkuset metrów. Stacjonujące na skrawku pustyni wojsko byłoby wciąż narażone na ostrzał. Było to zresztą jednym z powodów zakończenia okupacji Strefy w 2005 r.

Od początku izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy 17 dni temu zginęło już ponad 900 Palestyńczyków i 13 Izraelczyków.







Reklama