Podczas zakończonej w niedzielę Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Amerykanie informowali swoich sojuszników z Europy o niepokojących sygnałach płynących z Pekinu. Przed rocznicą rozpoczęcia przez Kreml szerokiej inwazji wywiad USA utrzymuje, że Chińczycy mają zbliżać się do decyzji o nieoficjalnym wysłaniu Rosji poważniejszej pomocy wojskowej. Sekretarz stanu Antony Blinken miał podnieść sprawę w rozmowie w bawarskiej stolicy ze swoim chińskim odpowiednikiem Wang Yi.

Chińczycy wkraczają do gry

Mimo tego spotkania Monachium nie przyniosło przełomu w niezmiennie napiętych relacjach między największymi światowymi mocarstwami. A te nadszarpnięte są w ostatnich tygodniach po wykryciu przez Amerykanów nad swoim terytorium chińskiego balonu szpiegowskiego, który ostatecznie strącono. Przyjazd Bidena do Polski będzie się koncertować na Rosji, ale cementowanie przez prezydenta USA zachodniej jedności będzie też ważne dla Waszyngtonu w kontekście rywalizacji chińsko-amerykańskiej.
Reklama
Nieoficjalnie Amerykanie przyjęli z dystansem zapowiedź Wang Yi w Monachium, że Chiny przedstawią w tym tygodniu plan pokojowy dla Ukrainy. W Bawarii chiński dyplomata mówił, że będzie on zawierał zapisy dotyczące poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych, ale równocześnie uwzględniał interesy rosyjskie. Dyplomaci z Pekinu mieli być już w kontakcie w sprawie planu ze swoimi odpowiednikami w Niemczech, we Francji oraz Włoszech.
Na ten moment ze strony Europy widać raczej rozczarowanie stroną chińską, którego nie ukrywa szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Widzieliśmy, że Chiny i Rosja zawarły nieograniczone partnerstwo i myślę, że potrzebujemy więcej dowodów i więcej działań, aby zobaczyć, że Chiny nie wspierają Rosji. Jak dotąd widzimy coś przeciwnego – powiedziała w rozmowie ze stacją CNN.
Chińska propozycja byłaby czymś równoległym do ukraińskiej inicjatywy pokojowej, którą – jak przekonywali rozmówcy DGP z administracji w Kijowie – Wołodymyr Zełenski najprawdopodobniej przedstawi w tym tygodniu w obecności Andrzeja Dudy i Joego Bidena. Mówić ma ona o pełnej integralności terytorialnej Ukrainy sprzed nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję. A także o bezpieczeństwie nuklearnym, międzynarodowym trybunale do osądzenia rosyjskich zbrodni wojennych oraz gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony innych państw.
Oficjalnie potwierdzenia spotkania Biden–Zełenski w Polsce nie ma. W komunikacie Białego Domu wymienione są trzy punkty wizyty prezydenta USA nad Wisłą. Spotkanie Bidena z prezydentem Andrzejem Dudą, rozmowy z przywódcami państw Bukaresztańskiej Dziewiątki, a także przemówienie, które odbędzie się we wtorek po południu w Arkadach Kubickiego, na wschodniej skarpie warszawskiego Zamku Królewskiego.

Ukraińcy czekają

Cel postawiony przez administrację Wołodymyra Zełenskiego na najbliższe tygodnie zakłada przekonanie Zachodu, by kolejnym po zachodnich czołgach elementem wsparcia wojskowego były myśliwce i rakiety dalekiego zasięgu.
Nie ma alternatywy dla naszej jedności. Stąd nie ma też alternatywy wobec ostatecznego pozbycia się rosyjskiej agresji, wyzwolenia ziemi i ludzi – mówił ukraiński prezydent podczas wystąpienia do delegatów zebranych w Monachium. Zełenski nie odniósł się za to wprost do informacji DGP o jego możliwym przyjeździe do Polski. Czasem spotykamy się z prezydentem Bidenem. Wiecie, że zapraszaliśmy prezydenta i kiedy będzie taka możliwość, myślę, że z radością odwiedzi Ukrainę. Mamy różne sposoby prowadzenia rozmów z prezydentem USA – powiedział na czwartkowej konferencji po rozmowie z premierem Szwecji Ulfem Kristerssonem, który odwiedził Kijów. ©℗

Rosjanie: Biden szykuje się do długiej wojny

W rosyjskiej publicystyce, nawet jeśli odrzucić treści jawnie propagandowego charakteru w rodzaju wróżb o tym, że wizyta Joego Bidena w Warszawie – jak czytamy w “Prawdzie” – to przygrywka do wkroczenia polskich wojsk do ukraińskiej Galicji, coraz wyraźniej przebija się przekonanie, że Zachód stawia na długą wojnę. A bliscy Kremlowi komentatorzy pozwalają sobie na przyznanie, że Rosja przed rokiem nie doceniła Ukrainy – takie treści płynące z ust przedstawicieli opozycji mogłyby kosztować ich proces za “dyskredytację sił zbrojnych”.
Początkowo nie doceniono stopnia trudności specjalnej operacji wojskowej. Rosja nie doceniła też gotowości Zachodu – i konkretnych państw w rodzaju Niemiec – do poświęcania własnych interesów w imię transatlantyckiej solidarności – komentował Konstantin Zatulin, czołowy ideolog rosyjskiej polityki zagranicznej, wiceszef parlamentarnej komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw i integracji euroazjatyckiej, na antenie rozgłośni Goworit Moskwa. Istnieje przekonanie, że dojrzewa moment przełomu. Takie przekonanie mają wszyscy, i Ukraina, i Zachód. Ci, którzy z propagandowych pobudek chcą wspierać Ukrainę, mówią, że teraz ona przejdzie do ofensywy. U nas patriotycznie nastawiona część społeczeństwa ma nadzieję na naszą ofensywę – dodawał, jednocześnie przekonując, że „także Zachód nie docenił Rosji” w kwestii gotowości do poświęceń w imię zwycięstwa. Nie należy nie doceniać przeciwnika. Ukraińska armia podczas wojny osiągnęła liczebność co najmniej 700 tys. żołnierzy, a dostawy broni od partnerów wciąż trwają – przypomniał Dawid Narmanija, komentator rządowej agencji RIA Nowosti.
W tym kontekście jest też analizowana polityka Bidena. Władimir Wasiljew, badacz polityki amerykańskiej z Rosyjskiej Akademii Nauk, pisze na łamach “Niezawisimej gaziety”, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest zainteresowany “przeciąganiem konfliktu ukraińskiego”. „Dla niego problem relacji amerykańsko-rosyjskich nie jest częścią rywalizacji «demokratycznego Zachodu» z «autorytarną Rosją», lecz ważnym elementem kampanii” przed wyborami w 2024 r. i rywalizacji z Donaldem Trumpem. Wasiljew twierdzi, że Biden chce przedłużać i eskalować wojnę, żeby odwrócić uwagę od własnych problemów wewnętrznych, by “badanie korupcyjnych działań rodziny Bidenów zagłuszyć retoryką wojenną i przedstawić jako sprzyjanie Kremlowi”. ©℗
Michał Potocki