Rosjanie nie są gotowi poprzeć walkę zbrojną z putinizmem - powiedział Preobrażeński, politolog i ekspert mediów niezależnych, mieszkający poza Rosją. Wyraził przekonanie, że większość Rosjan przy tym nie popiera wojny przeciwko Ukrainie. Jeśli przedstawić opór zbrojny jako walkę z rosyjską klasą rządzącą, to jej akceptacja jest możliwa, ale bierna, a nie aktywna- dodał ekspert. Z tego powodu - jego zdaniem - akcje tego rodzaju nie mają perspektyw - poza celami militarnymi armii ukraińskiej - w tym sensie, że nie mogą zmienić radykalnie sytuacji w Rosji.
Incydenty w obwodzie biełgorodzkim
Podczas trwających dobę incydentów w obwodzie biełgorodzkim Rosjanie znowu zobaczyli postawę państwa, które - jak mówi Preobrażeński - "nie chroni" ludzi i "tym bardziej nie uważa ich za obywateli mających jakieś prawa". Ekspert uważa, że jednym ze skutków zajść może być tworzenie przez mieszkańców pogranicza oddziałów samoobrony, najprawdopodobniej jednak armia rosyjska wprowadzi do strefy przygranicznej regularne oddziały albo wojskowych zmobilizowanych na front.
Pytany, czy organizatorzy zbrojnego rajdu - do którego przyznały się: Rosyjski Korpus Ochotniczy i Legion Wolność Rosji - liczyli na efekt psychologiczny, ekspert ocenia, że chodziło im raczej o efekt militarny. Jest nim - wskazuje - "nerwowość władz i wojskowych rosyjskich". Preobrażeński podkreśla, że formacje, do których należą cudzoziemcy są częścią armii ukraińskiej.
Rankiem 22 maja Rosyjski Korpus Ochotniczy (RDK) i Legion Wolność Rosji oświadczyły, że przekroczyły granicę i "wyzwalają" spod panowania władz w Moskwie miejscowości przygraniczne. Ukraiński wywiad wojskowy powiadomił, że grupy te "prowadzą operację w rosyjskim obwodzie biełgorodzkim", co jest "konsekwencją agresywnej polityki reżimu Putina i inwazji wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy". RDK i Legion Wolność Rosji to ugrupowania deklarujące się jako oddziały obywateli Rosji walczących w wojnie po stronie Ukrainy.
Incydent trwał około doby. Przedstawiciele grup podawali liczbę około 150 zbrojnych, którzy weszli około 42 km w głąb obwodu biełgorodzkiego, dysponując co najmniej jednym czołgiem i pewną liczbą pojazdów opancerzonych. Grupa ostrzelała przejście graniczne "Grajworon" we wsi Kozinka, leżące kilka kilometrów od miasteczka Grajworon stanowiącego centrum rejonu (powiatu).
Grupy utrzymywały, że nie napotkały oporu we wsiach nadgranicznych, a na samej granicy jej ochrona, złożona m.in., ale nie wyłącznie, z poborowych, rozbiegła się. Przez cały dzień napływały doniesienia o strzelaninie i wybuchach w różnych miejscowościach, ale trudno określić, jaki zasięg miały te zajścia. Prawdopodobnie miejscami starć były wsie nadgraniczne: Kozinka, Głotowo i Gora-Podoł. Obie strony twierdzą, że zadały znaczne straty przeciwnikowi.
Na terenie całego obwodu biełgorodzkiego wprowadzono reżim operacji terrorystycznej. Przedstawiciele władz regionu podali, że z dziewięciu wsi ewakuowano ludność. Reżim operacji antyterrorystycznej ogranicza rozpowszechnianie informacji; pojawiły się doniesienia o blokowaniu łączności.
Władze ukraińskie zapewniły w poniedziałek, że nie są zaangażowane w działania zbrojne w obwodzie biełgorodzkim i podkreśliły, że uczestnicy tych zajść to obywatele Rosji.