Denkow objął władzę 6 czerwca, a teraz musi spróbować skierować swój rząd na pronatowską i proukraińską drogę - komentuje portal. Będzie to trudne, ponieważ w Bułgarii silna jest rosyjska propaganda, a duży wpływ na władze ma działalność szpiegów i gangów.

Reklama

"Wojna… przeciwko wartościom europejskim"

Denkow - jak wskazuje Politico - zaczął już jednak intensywnie działać. Premier publicznie oskarżył 27 czerwca partię Wazrażdane (Odrodzenie), której poparcie wzrosło do około 16 proc. z 10 proc. jesienią, o bycie "neofaszystowską" i o prowadzenie "wojny… przeciwko wartościom europejskim".

Sytuacja jak w filmie "Oczy szeroko zamknięte"

W rozmowie z portalem porównał podejście bułgarskich władz do rosyjskiej ingerencji w kraju do sytuacji przedstawionej w filmie Stanleya Kubricka "Oczy szeroko zamknięte". Jak poinformował, poprosił bułgarskie instytucje o zaprzestanie odwracania wzroku od ciemnych spraw w Bułgarii i wpływów Rosjan na zachodzące w niej procesy polityczne oraz szerzoną przez Kreml propagandę. Jedną z postaci, jakie Denkow uważa za działające pod rosyjskim wpływem, jest lider partii Wazrażdane Kostadin Kostadinow, znany z prorosyjskiej i antyunijnej postawy.

Bunt Prigożyna i zniszczenie "odrażającej hołoty"

Krótko po nieudanym buncie przywódcy rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna pod koniec czerwca Kostadinow powiedział, że obowiązkiem zwykłych Bułgarów jest zniszczenie "odrażającej hołoty" – przypuszczalnie przeciwników Władimira Putina w Bułgarii, którzy mieli nadzieję, że rebelia może oznaczać koniec sprawowania władzy w Rosji przez Putina. Partia zabiega również o referendum w sprawie wstrzymania przystąpienia Bułgarii do strefy euro, a jest to jednocześnie jeden z priorytetów nowego rządu Denkowa.

Po oskarżeniach wysuniętych przez premiera pod adresem Wazrażdane, prokuratura w Sofii poinformowała, że przeprowadzi śledztwo w sprawie Kostadinowa w związku z mową nienawiści i podżeganiem do przemocy. Kostadinow uznał w odpowiedzi na te zarzuty, że Denkow otrzymuje instrukcje od ambasady USA w Sofii.

Reklama

Zobowiązania Bułgarii w zakresie broni dla Ukrainy

Nowy premier Bułgarii szybko zwiększył zobowiązania kraju w zakresie wysyłania broni dla Ukrainy. To nie tylko stawia administrację na kursie kolizyjnym z Moskwą, ale także z prezydentem Rumenem Radewem, którego stanowisko, co do zaangażowania Bułgarii w ramach NATO jest niejednoznaczne i który pozostaje wrogo nastawiony do dozbrajania Kijowa - uważa Politico.

W kontekście rosyjskiej działalności w Bułgarii, portal zwraca również uwagę na serię niewyjaśnionych wybuchów i pożarów w fabrykach broni i magazynach od 2011 roku. Do ostatniego doszło w mieście Karnobat, na południowym wschodzie Bułgarii, a choć władze bułgarskie przez lata rzekomo badały incydenty, były one ostrożne, co do określenia tego, co naprawdę się wydarzyło i czy Rosjanie stoją za atakami na te obiekty.

"Mroczni oligarchowie" z czasów komunizmu

Politico podkreśla, że wiele potężnych bułgarskich postaci życia publicznego wywodzi się z powiązanych z Moskwą służb bezpieczeństwa z czasów komunizmu. Ci "mroczni oligarchowie" przejęli główne aktywa państwowe po upadku muru berlińskiego i stworzyli siatki przestępcze, które wciąż są obecne, "wysysając fundusze UE, stosując wymuszenia i przemycając narkotyki, broń i ludzi".

Jestem przekonany, że Bułgarzy są proeuropejscy. Niestety, są ofiarami bardzo aktywnej i bardzo agresywnej prokremlowskiej, proputinowskiej propagandy – powiedział Denkow. Powinniśmy wyjaśnić ludziom, jakie korzyści płyną z bycia pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej i NATO – dodał, stwierdzając, że te kwestie nie zostały nigdy odpowiednio przedstawione obywatelom.

Reforma bułgarskich służb specjalnych

Denkow zamierza również przeprowadzić reformę bułgarskich służb specjalnych, ale - jak podkreśla - trudno jest oszacować, jak daleko sięgają wpływy Rosji w jego kraju. Zapytany, czy prezydent Radew powtarza część rosyjskiej narracji z powodu osobistych przekonań, czy wykonuje bezpośrednie polecenia Kremla, premier Denkow stwierdził jedynie, że "nie zna odpowiedzi na te pytania".

Z Brukseli Łukasz Osiński