Michele Combs z Chrześcijańskiej Koalicji Ameryki podkreśla, że Gibson dotąd pozostawał dla nich wielkim wzorem, więc odkąd sprawa wyszła na jaw, nie kryją rozczarowania. Combs pociesza się tylko, że jeśli Gibson tak łatwo zaprzeczył temu, w co wszyscy wierzą, to jego wiara, o której tak chętnie mówił, w rzeczywistości nie była mocno ugruntowana.

Reklama

>>> Zobacz, dla kogo Gibson zostawił żonę

450 milionów - tyle kosztować będzie najdroższy rozwód świata, jak już dziś określają go media. Żona reżysera po 28 latach małżeństwa złożyła właśnie pozew. Oficjalny powód: różnice nie do pogodzenia. W rzeczywistości Robyn Gibson, która od trzech lat żyje z Melem w separacji, nie przełknęła publikacji pikantnych zdjęć męża z piosenkarką Oksaną (nazywaną rosyjską Britney Spears) zrobionych im podczas wspólnych wakacji w Kostaryce. Mniej lub bardziej głośnych rozwodów jest w hollywoodzkim show-biznesie co roku przynajmniej kilkadziesiąt, ale ten budzi emocje szczególne.

Dotąd Mel Gibson był najbardziej znanym katolikiem w USA, a wizerunek ten ugruntowała "Pasja", która zdobyła przychylność nawet w Watykanie. Ale Gibsonowi ze Stolicą Apostolską nie zawsze było po drodze. Choć deklarował, że jego największym autorytetem religijnym jest Jan Paweł II, w rzeczywistości bliżej mu do lefebrystów nieuznających wielu założeń Soboru Watykańskiego II. Reżyser na terenie swojej posiadłości ufundował kaplicę, w której odprawiana jest msza w przedsoborowym rycie trydenckim, wychowaniem w duchu przedsoborowym tłumaczono również jego antysemickie zachowanie, gdy po pijanemu zwyzywał policjanta od "pieprzonych Żydów", którzy "są odpowiedzialni za wszystkie wojny na świecie". Na początku lat 90. pogardliwie wypowiadał się na temat homoseksualistów, co również zbliża go do nurtu tradycjonalistycznego. Takie poglądy Gibson wyniósł z domu - jego ojciec jest znanym sedewakantystą (gorący przeciwnik zmian posoborowych, nie uznaje władzy papieża), autorem książki "Czy papież jest katolikiem?". Hutton Gibson tak bał się upadku moralnego w Ameryce, że pod koniec lat 60. przeprowadził się z rodziną do Australii.

Ale nie wszyscy amerykańscy katolicy płaczą po moralnym upadku idola. "Nie ma narodowej dyskusji na ten temat, bo rozwód hollywoodzkiego gwiazdora to jego prywatna sprawa. Ci, którzy śledzą tę historię, są po prostu rozczarowani" - mówi DZIENNIKOWI Mark Haney, publicysta "The Catholic Weekly".

"I słusznie" - nie ma wątpliwości Szymon Hołownia, dziennikarz zajmujący się tematyką religijną i popkulturalną. "O wiele bardziej podobają mi się deklaracje ludzi, że będą się modlić za Gibsona, który pewnie przeżywa teraz osobisty dramat, niż ci, którzy rozdzierają szaty, krzycząc, że ten <idealny katolik> ich oszukał" - dodaje. Jim Weidman z konserwatywnej Fundacji Heritage odmawia komentarza, tłumacząc: "Publiczne skutki prywatnego rozwodu mało kogo tu obchodzą". "Gibson to połączenie targanego słabościami katolika, gwiazdy show-biznesu i Kazimierza Marcinkiewicza. Trudno traktować jego przypadek inaczej niż pro memoria" - podsumowuje Hołownia.

Reklama

>>> Gibson rozwodzi się po 28 latach

Poza tym amerykańscy katolicy w ostatnich latach byli wystawieni na dużo cięższe próby niż rozwód reżysera, który na każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do religii, nawet jeśli nie idzie ono w parze z rzeczywistymi zachowaniami. "Trzeba pamiętać, że Kościół w USA zmagał się z dramatem pedofilii wśród księży. Jeśli udaje się przejść coś takiego, ciężko mówić o masowym kryzysie wiary z powodu skoków w bok nawet najbardziej zaangażowanej religijnie gwiazdy Hollywood" - mówi Jarosław Makowski, publicysta od lat obserwujący katolicyzm za oceanem.

Jak wynika z ubiegłorocznego sondażu przeprowadzonego na zlecenie "Washington Post" i ABC News, prawie dwie trzecie ankietowanych katolików deklaruje, że ich poglądy rozmijają się z nauką Kościoła. W USA więc rozwody mało kogo dziwią. "Co więcej, paradoksalnie dużo częstsze są w stanach tradycyjnie religijnych, takich jak fundamentalistyczna Karolina Południowa, niż w zeświecczonych. A w ostatniej kampanii prezydenckiej tylko Obama i mormon Mitt Romney nie byli rozwodnikami. Inni kandydaci republikańscy głoszący obronę rodziny mieli drugie lub nawet trzecie żony u boku" - mówi Kazimierz Bem, publicysta protestancki, studiujący teologię w Yale Divinity School, podkreślając jednocześnie, że liderzy ruchów odnowy moralnej często żyją daleko od deklarowanych wzorców.

Reklama

Kilka lat temu amerykańskimi mediami wstrząsnął skandal, gdy okazało się, że niestrudzony tropiciel przejawów upadku moralnego, prawicowy kaznodzieja Ted Haggard (jeden z bohaterów głośnego filmu dokumentalnego "Obóz Jezusa"), złapany został na zażywaniu kokainy i korzystaniu z usług męskiej prostytutki. Na tym tle zachowania Gibsona wyglądają jak niewinne wybryki niegrzecznego dzieciaka.

Ton życiu religijnemu w Ameryce od kilku lat nadają radykalne ruchy chrześcijańskie. Najbardziej widoczni są ewangelikałowie. To fundamentalistyczni protestanci należący do wielu różnych konserwatywnych kościołów i organizacji takich jak Chrześcijańska Koalicja Ameryki. Jak deklarują, ich celem jest walka o "zdrową moralność". To dlatego nie godzą się na związki homoseksualne (według nich doprowadzą do upadku instytucji rodziny), nie uznają teorii ewolucji, masowo pikietują kliniki aborcyjne. Część z nich deklaruje się jako new born Christians (chrześcijanie nowo narodzeni dla Jezusa), tworząc trzon tak zwanej religijnej prawicy (należą do nich m.in. Chuck Norris i George W. Bush).

Według naszych rozmówców katolicy, którzy w Polsce uznawani są za konserwatywnych, za oceanem byliby postrzegani jako liberałowie. "Znajomy ksiądz uznawany w Polsce za bardzo konserwatywnego, gdy przeniósł się do Stanów, na początku był przerażony. W szkole, w której pracował, dzieci zmuszano do codziennego uczestnictwa w nabożeństwie, a gdy powiedział im, żeby zaczęły chodzić do kościoła tylko ze swojej rzeczywistej potrzeby, posypały się na niego gromy" - opowiada Hołownia. Makowski idzie nawet dalej: "Przy nich ojciec Rydzyk to zatwardziały liberał" - wyjaśnia obrazowo.

Tradycjonalistycznemu Melowi Gibsonowi bardziej niż do katolików zdecydowanie bliżej do radykalnych protestantów. I to w nich rozwód reżysera uderza najbardziej. Gibson jest dla nich ikoną - nie z racji deklarowanego wyznania, ale rzeczywistych poglądów i sposobu życia. "Najbardziej ucierpią telewizyjni kaznodzieje" - wyrokuje Makowski. "Oni bowiem stracili człowieka, którego cały czas stawiali za wzór odporności na zgniliznę moralną współczesnego świata. Ale nie ma co im współczuć, bo po prostu okazali się niesamowicie naiwni, wierząc, że człowiek, który ma na co dzień do czynienia z hollywoodzką rzeczywistością, pozostanie na nią zupełnie odporny" - dodaje.

Taktykę wykorzystywania gwiazd stosuje na Zachodzie wiele kościołów, ze scjentologami na czele. Angażowanie celebrytów do promowania własnych idei ma jednak dwa końce. "Jeśli Tomowi Cruise’owi za dwa lata coś się odwidzi lub przeżyje nawrócenie np. na radykalny unitarianizm, przyszłość Kościoła scjentologicznego stanie pod wielkim znakiem zapytania" - nie ma wątpliwości Hołownia.