ZBIGNIEW PARAFIANOWICZ: Ukraina zdecydowała się otworzyć archiwa NKWD i KGB. Najpierw ujawniono dokumenty dotyczące Wielkiego Głodu. Teraz udostępnione będą teczki związane z ukraińskim ruchem niepodległościowym i te z historii powojennej dotyczące tłamszenia przez komunistów nawet zalążkowych form opozycji nad Dnieprem.
WAŁENTYN NAŁYWAJCZENKO*: Odtajniamy dokumenty od 1917 do 1991 roku. Mogę zapewnić, że wszystko będzie jawne. NKWD i KGB postawiło na tym klauzulę ściśle tajne i spodziewało się, że tak zostanie na wieki. No i się przeliczyło. Decyzje sowieckich organów represji już nie obowiązują. Wszystkie zbrodnie komunizmu będą jawne.

Reklama

Po osiemnastu latach niepodległości Ukrainy chce pan zaserwować Ukraińcom poważną lekcję historii. Na jaką reakcję pan liczy?
Zbrodnie komunizmu muszą w końcu ujrzeć światło dzienne, a ci, którzy ich dokonywali, muszą ponieść za te zbrodnie karę. Zresztą nie dotyczy to tylko przestępstw dokonywanych na Ukraińcach. To, co robimy, dotyczy również was - Polaków. Wiele z odtajnianych dokumentów dotyczy zbrodni komunistycznych na Polakach. W latach 1937 - 1938 NKWD prowadziła celową akcję przeciwko pana rodakom. Tych, których nie zabito w latach 30., NKWD dobijało w 1940 roku w Charkowie.

W odtajnianych dokumentach są nowe dowody w sprawie sowieckich zbrodni w Charkowie?
Są nowe dokumenty. Zebraliśmy masę materiałów od osób prywatnych. Teraz powoli przekazujemy je do polskiego IPN. Polski Instytut Pamięci Narodowej prowadzi śledztwo w tej sprawie. Również Rosjanie otrzymali ode mnie propozycję, by wziąć udział w odtajnianiu dokumentów dotyczących najnowszej historii, w tym Charkowa. Ta propozycja pozostała bez odpowiedzi.

NKWD sporządzała dokumenty nie tylko dotyczące operacji przeciw Ukraińcom czy Polakom. Również na temat działalności UPA, zbrodni wołyńskiej czy powołania i działalności dywizji SS Galizien? Pewnie są również dokumenty dotyczące akcji Wisła.
Tak. W ukraińskich archiwach są dokumenty zarówno o Wołyniu, UPA, Hałyczynie, jak i operacji Wisła.

Reklama

Co to za dokumenty?
Już wydano trzy tomy poświęcone tej tematyce. Ja ich nie chcę recenzować. Pozostawiam to historykom.

Mówił pan, że zostaną odtajnione dokumenty dotyczące okresu do 1991 roku, czyli do upadku ZSRR. Już nie będzie tajemnicą, kto za czasów komunizmu był konfidentem KGB. Czy rozpoczyna pan ukraińską wersję lustracji?
Tak. Decyzja o odtajnieniu akt jest początkiem ukraińskiej wersji lustracji.

Ze wszelkimi jej konsekwencjami. Choćby takimi jak zakończenie kilku błyskotliwych karier politycznych?
Ja ujawniam akta. Kolejny krok należy do parlamentu. Posłowie muszą uregulować kwestie prawne dotyczące procedury lustracyjnej. SBU będzie pierwszą instytucją, która zastosuje się do tych regulacji.

Reklama

Jak powinny wyglądać te regulacje? Kto powinien decydować o tym, kto za czasów ZSRR współpracując z KGB czynił źle, a kto nie był szkodliwy? Jak ustalić, który z polityków współpracujących z KGB powinien mieć dziś zakaz obejmowania urzędów państwowych i pełnienia funkcji publicznych, a który nie?
Kto popełniał przestępstwa w okresie komunizmu - a nie każda współpraca z KGB oznaczała popełnianie przestępstw - musi zostać osądzony. Ukraińskie sądy dysponują środkami, które pozwalają już dziś ustalić, kto w czasach ZSRR popełniał przestępstwa, a kto nie. Jeśli chodzi o elitę polityczną: na razie nie ma prawa o lustracji - takiego jak choćby w Polsce czy na Litwie. Bez odpowiednich norm prawnych nie będzie można stwierdzać, kto popełniał świństwa czy łamał prawo za komunizmu.

Ma pan dziś wiedzę na temat tego, kto z czołówki polityków był uwikłany we współpracę z KGB i działalność przeciwko narodowi ukraińskiemu? Wiedzę na temat tego, kto popełniał świństwa, a kto łamał prawo?
Taką wiedzę mam. Ale bez odpowiednich uregulowań prawnych nie mogę się nią podzielić. Bez orzeczenia sądu nie odpowiem na tak postawione pytania. Trzeba uniknąć sytuacji, gdy dokumenty KGB, wśród których są fałszywki, decydują w spontaniczny sposób o losach ludzi. Chcemy odtajniać dokumenty podobnie jak odtajniano dokumenty Stasi.

Jakiś czas temu ujawniono, że obecny szef parlamentu Wołodymyr Łytwyn był współpracownikiem KGB. Łytwyn zorganizował konferencję prasową, na której powiedział: "tak, to prawda, byłem współpracownikiem KGB. No i co z tego?". Po konferencji Kijów żył sprawą może jeden, dwa dni, po czym wszyscy zapomnieli o niej i przeszli do porządku dziennego. Ływtyn natomiast dalej robi karierę polityczną. Czy na podstawie tego wydarzenia nie obawia się pan, że Ukraińców lustracja po prostu nie zainteresuje? My tu mówimy o procedurach, fałszywkach, modelu lustracji, a wszystko może rozbić się o brak zainteresowania w narodzie.
Ludzi nie interesuje przeszłość, bo chęć jej poznawania zniszczyli sowieci. Trzeba jednak rozpowszechniać informacje o zbrodniach i o tym, czym był komunizm. Niech pan pamięta, że przypadek Polski i Ukrainy jest nieporównywalny pod tym względem. U nas komunizm trwał dwa razy dłużej niż w Polsce.

* Wałentyn Naływajczenko: szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy