"Jedną z niezwykle trudnych przeszkód dla ukraińskich żołnierzy jest taktyka przyjęta przez rosyjską armię: zrezygnować z pozycji, a następnie uderzyć" - czytamy.

Zamiast za wszelką cenę utrzymywać linię okopów w obliczu ukraińskiej ofensywy, rosyjskie dowództwo stosuje taktykę wojskową znaną jako "elastyczna obrona". Rosyjskie wojska wycofują się na drugą linię pozycji, zachęcając ukraińską armię do natarcia, a następnie uderzają, gdy siły ukraińskie poruszają się w otwartym terenie.

Reklama

Już w 1943 roku…

Taktyka "elastycznej obrony" nie jest niczym nowym. Armia Czerwona stosowała takie działania już podczas bitwy pancernej z siłami nazistowskich Niemiec pod Kurskiem w 1943 roku, czyli jednego z największych starć II wojny światowej - przypomniał w rozmowie z "NYT" Ben Barry, analityk z londyńskiego think tanku Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych.

Reklama

Jednocześnie, jak podkreśla dziennik, według ukraińskich urzędników i ekspertów wojskowych taktyka ta jest tylko jednym z kilku czynników utrudniających ofensywę Ukrainy. Postęp spowalniają pola minowe, okopy, bariery czołgowe, a także - jak czytamy w "NYT" - "niechęć sojuszników NATO do dostarczania Ukrainie nowoczesnych myśliwców i broni dalekiego zasięgu we wcześniejszych etapach wojny na pełną skalę".

Kontrofensywa Ukrainy

Reklama

W pierwszych dniach czerwca ukraińska armia rozpoczęła kontrofensywę m.in. na południu kraju, w regionie zaporoskim i zachodniej części obwodu donieckiego. Głównym celem tej operacji jest przerwanie połączenia lądowego między Rosją i okupowanym Krymem, które Moskwa uzyskała, zajmując terytorium Ukrainy wzdłuż wybrzeża Morza Azowskiego.

W sierpniu Ukraińcy miejscami przełamali pierwszą, jak się uważa - najtrudniejszą - linię obrony rosyjskiej w obwodzie zaporoskim. W drugiej połowie września ukraiński ciężki sprzęt wojskowy pojawił się również poza trzecią, ostatnią, linią umocnień w rejonie miejscowości Werbowe.

28 sierpnia ukraińska armia potwierdziła wyzwolenie ważnej strategicznie miejscowości Robotyne. - Otwiera nam to drogę w kierunku Tokmaku, a następnie do Melitopola i granicy z Krymem - zapowiedział dzień później szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.