Pytany o ryzyko konfliktu zbrojnego związanego z Tajwanem, wiceprezydent odparł, że im bardziej zjednoczona i lepiej przygotowana będzie społeczność międzynarodowa, tym mniejsza szansa, że Chiny rozpętają wojnę. - Jeśli społeczność międzynarodowa będzie patrzyła tylko na rynek Chin, nie dostrzegając stwarzanego przez nie zagrożenia, jedność społeczności międzynarodowej załamie się, a prawdopodobieństwo, że Chiny rozpoczną inwazję, wzrośnie - przestrzegł Laj.
Laj podkreślił przy tym, że Tajpej nie uzna roszczeń Chin do Tajwanu i nie poświęci suwerenności, by rozpocząć dialog z Pekinem. Jego zdaniem doprowadziłoby to do załamania wolności i demokracji, a Tajwan stałby się jak Hongkong czy Makau. Komunistyczne władze ChRL zacieśniły w ostatnich latach swoją kontrolę nad tymi dwoma specjalnymi regionami administracyjnymi Chin.
W rozmowie z japońską stacją Laj ocenił również, że Tajpej i Tokio powinny współpracować ze sobą w dziedzinie bezpieczeństwa w każdy możliwy sposób.
Chiny dążą do przejęcia kontroli
Komunistyczne władze w Pekinie uznają demokratycznie rządzony Tajwan za część terytorium ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły. Większość Tajwańczyków nie jest jednak zainteresowana przejściem pod władzę Pekinu, a rząd w Tajpej zapowiada obronę demokracji.
Chiny nasiliły w ostatnich latach presję wojskową na Tajwan, a chińska armia kilkakrotnie prowadziła duże ćwiczenia w pobliżu wyspy, które - według Pekinu - miały być ostrzeżeniem dla tajwańskich "sił separatystycznych".