Szef resortu obrony podkreślił, że "należy brać pod uwagę możliwość pogorszenia się sytuacji na północy" kraju, gdzie regularne ataki Hezbollahu, powtarzające się od początku wojny Izraela z Hamasem, zmusiły władze do ewakuowania blisko 80 tys. mieszkańców tego regionu.
"Nie chcę mówić o metodach, ale to się wydarzy"
Władze Izraela są absolutnie przekonane, że ludziom tym należy umożliwić powrót do domów - zaznaczył Galant, cytowany przez portal Times of Israel. Zastrzegł jednak, że jeśli takiego "scenariusza nie uda się zrealizować środkami dyplomatycznymi", to dojdzie do sytuacji, w której konieczne będzie stworzenia warunków do bezpiecznego powrotu relokowanych Izraelczyków innymi metodami. - Nie chcę tu mówić o terminach, i nie chcę mówić o metodach, ale to się wydarzy - obiecał.
Mieszkańcy północnego Izraela nie chcą na razie wracać do swoich domów, ponieważ obawiają się nie tylko ostrzału rakietowego z Libanu, ale również tego, że Hezbollah planuje atak na te tereny, taki sam, jaki Hamas przeprowadził ze Strefy Gazy 7 października, co doprowadziło do wybuchu wojny. Obawy te pogłębia fakt, że Hezbollah jest silniejszym i lepiej uzbrojonym ugrupowaniem niż Hamas.
"Gotowi na wszystkie scenariusze"
Galant już na początku stycznia zaczął powtarzać, że czas na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu z Hezbollahem dobiega końca, a Izrael wkrótce nie będzie miał innego wyjścia, jak rozpocząć ofensywę na dużą skalę wymierzoną w libańskie ugrupowanie terrorystyczne. Minister mówił też wielokrotnie, że izraelska armia gotowa jest na wszystkie scenariusze dotyczące rozwiązania konfliktu z Hezbollahem.