Słowa Franciszka na temat wojny w Ukrainie wywołały konsternację
9 marca katolicki biskup Rzymu Franciszek po raz kolejny zaszokował świat słowami na temat sytuacji w Ukrainie, która broni się przed rosyjskim najeźdźcą.
Papież Franciszek w wywiadzie dla szwajcarskiego nadawcy RSI zasugerował bowiem, że Ukraina powinna rozważyć kapitulację wobec Rosji. Myślę, że silniejszy jest ten, kto widzi sytuację, kto myśli o ludziach, kto ma odwagę białej flagi i negocjuje - ocenił papież. Franciszek dodał, że słowo "negocjować, to odważne słowo".
Wokół tej i innych podobnych w duchu wypowiedzi, które padły z ust zwierzchnika Kościoła rzymskokatolickiego, pojawiło się sporo kontrowersji. Czy słowa Franciszka to tylko przejaw idealistycznego, może nieco naiwnego pacyfizmu, czy jednak należy je widzieć w szerszym kontekście - politycznej rozgrywki, jaką podejmuje Watykan? O to zapytaliśmy teologa i filozofa Jarosława Makowskiego, który jest autorem dwóch książek tratujących m.in. o pontyfikacie papieża Franciszka ("Pobudka, Kościele!" i "Kościół w czasach dobrej zmiany").
Franciszek papieżem Putina? Skąd "biała flaga"
Zdaniem Jarosława Makowskiego interpretacja, według której Franciszek "jest naiwny w wierze czy też pobożności, byłaby dla niego łagodna", by nie powiedzieć, że korzystna. Franciszek od początku tego konfliktu zdradza jakiś rodzaj słabości wobec agresora, którym jest putinowska Rosja- ocenia.
Makowski wymienia powody, dla których stosunek Franciszka wobec kremlowskiego dyktatora można by określić jako uległy. Po pierwsze, Franciszek chce mieć cały czas kontakt z prawosławiem, a bez Cerkwi rosyjskiej, czyli największego Kościoła prawosławnego na świecie, to się po prostu nie uda. Po drugie - wymienia teolog - chce chronić katolików w Rosji, a więc swoje wezwanie kieruje do Ukrainy, a nie do agresora, czyli do strony rosyjskiej.Po trzecie, być może daje się nabrać na to, że putinowska Rosja jest konserwatywna i broni chrześcijańskiego świata i wartości, co źle świadczyłoby o czytaniu rzeczywistości przez papieża Franciszka - dodaje.
Wreszcie, teolog wskazuje na jeszcze jeden aspekt stosunku do wojny w Ukrainie. Jest nim "element antyamerykański, czy szerzej antyzachodni". A, jak wiadomo, bez pomocy wojskowej ze strony USA i Zachodu Ukraina już dawno poniosłaby porażkę militarną. Papież Franciszek pochodzi z Ameryki Łacińskiej, a ta doświadczyła ze strony - zwłaszcza Stanów Zjednoczonych - wiele zła - wyjaśnia Makowski.
Jednak, jak mówi teolog, wszystkie te powody nie tłumaczą jednej, zasadniczej kwestii. Tego mianowicie, że papież Franciszek nie jest ani politologiem, nie jest dyplomatą, tylko głową Kościoła rzymskokatolickiego i liderem wspólnoty religijnej. A od takiego lidera wymaga się przede wszystkim osądu moralnego i etycznego - zwraca uwagę Makowski.
Według rozmówcy Dziennik.pl, wzywanie ofiary, jaką jest Ukraina, do wywieszenia białej flagi, zamiast apelu skierowanego do Rosji, agresora, o opamiętanie, "wydaje się przedsięwzięciem z punktu widzenia zasad chrześcijańskich, zasad moralnych, absolutnie karkołomnym i niezrozumiałym". Oburzenie, które podnosi się wobec papieża Franciszka, jest związane właśnie z tym aspektem - od przywódcy religijnego wymaga się jasnego opowiedzenia się, czy też nakreślenia sytuacji, w której mamy do czynienia z biało-czarną rzeczywistością. Stanięcia po stronie ofiary. Papież Franciszek tego nie robi - podsumowuje Jarosław Makowski.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na pewien paradoks całej sytuacji, bowiem papież "łączy zarówno konserwatystów jak i liberałów". I niewierzących - w oburzeniu na tę sytuację, która z punktu widzenia moralnego jest jasna.
Krytyka gender i czułość wobec związków homoseksualnych
Nie zmienia to faktu, że pontyfikat Franciszka nie poddaje się jednoznacznej ocenie. Choć obecny papież wydaje się rozmieniać dziś swój autorytet, to - jak twierdzi Jarosław Makowski - szczególnie przez pierwsze pięć lat pontyfikatu jawił się jako "człowiek otwarty, zmieniający sposób myślenia o świecie, odchodzący od podziału, który określił Jan Paweł II jako konflikt cywilizacji śmierci i cywilizacji miłości czy też życia.
Ta opozycja Wojtyły, zdaniem Makowskiego, była kompletnie niezrozumiała. Zamiast niej Franciszek zaproponował inną: "cywilizacja chciwości kontra cywilizacja czułości" - wyjaśnia Makowski. Jednak papież, który chciał być apostołem czułości, ma dziś problem z empatią wobec cierpiącego narodu ukraińskiego. Stąd kompletne niezrozumienie i w wielu przypadkach słuszne określenie Franciszka jako "papieża Putina" - stwierdza Jarosław Makowski.
To jednak nie kto inny, jak właśnie papież Franciszek, potrafił uchylić furtkę dla możliwości błogosławienia związków partnerskich, w tym dla par jednopłciowych. Zarazem w ostatnich tygodniach Franciszek negatywnie wypowiedział się w sprawie teorii gender. Powstaje pytanie, jak w takim razie czyta rzeczywistość obecny papież, skoro raz uderza w tony mocno reakcyjne, to znów robi małą rewolucję w Kościele katolickim.
Pontyfikat Franciszka rzeźbiony jest z naprawdę bardzo pokrętnego drzewa, jeżeli mogę się tak wyrazić - próbuje rozwikłać te sprzeczności Makowski. Tam gdzie papież ma do czynienia z człowiekiem - i myślę tu o błogosławieniu i bardzo czułym podejściu do związków homoseksualnych - gdy dochodzi do spotkania twarzą w twarz, jego stosunek jest taki, jaki być powinien, jaki powinien reprezentować chrześcijanin. Czyli: czuły, delikatny, wrażliwy - tłumaczy teolog.
Tam zaś, gdzie papież ma do czynienia z sytuacją intelektualną, z teorią gender, której mam wrażenie papież nie rozumie, tam niestety operuje kalkami, które Kościół katolicki od dawien dawna zamieszcza w swoich dokumentach, papieże w swoich listach, a księża w swoich kazaniach. Tam nie ma spotkania, nie ma twarzy drugiego człowieka, tylko jest jakiś koncept, który, jak wmówiono papieżowi, jest odpowiedzialny za całe zło tego świata - mówi Jarosław Makowski.
Tomasz Mincer