Ekspert: Rosja ma szansę na przełom w wojnie
Władimir Putin może teraz, po wyborach prezydenckich, zdecydować się na nową mobilizację, bo ten rok jest czasem, w którym Rosja ma największe możliwości osiągnięcia decydującej przewagi na polu bitwy w wojnie z Ukrainą - uważa prof. Mark Galeotti, czołowy brytyjski ekspert zajmujący się Rosją.
Galeotti, profesor Szkoły Nauk Słowiańskich i Wschodnioeuropejskich na University College London, ekspert think tanku Royal United Services Institute i dyrektor firmy konsultingowej Mayak Intelligence, spotkał się w zeszłym tygodniu z dziennikarzami z brytyjskiej sekcji Stowarzyszenia Europejskich Dziennikarzy (AEJ).
Galeotti powiedział, że Putin nie przejmuje się losem obywateli swojego kraju, z wyjątkiem tego, do jakiego stopnia może testować ich cierpliwość, bo jeśli przyjrzeć się historii Rosji, to jest ona pełna chłopskich buntów.
Putin jest w pełni tego świadomy i dlatego myśl o kolejnej fali mobilizacji jest czymś, co przed wyborami absolutnie wykluczył, choć niektórzy generałowie do tego wzywali. I jest prawdą, że Rosjanie byli w stanie zwerbować wielu ochotników, płacąc ludziom z ubogich części kraju bardzo dobre pensje. W pierwszej mobilizacji, którą ogłoszono we wrześniu 2022 roku, pozyskano ok. 300 tys. dodatkowych żołnierzy, ale spowodowała ona również ucieczkę z kraju od 600 tys. do 900 tys. Rosjan. Choć Putin zdaje sobie sprawę, jak niepopularna i destrukcyjna byłaby nowa mobilizacja, może teraz, gdy jest już po wyborach, dać się przekonać do jej ogłoszenia. Dlaczego? Ponieważ jest to prawdopodobnie najlepszy rok dla Rosji, aby osiągnąć decydującą przewagę na polu bitwy - ocenił profesor.
Rosja ma w tym momencie przewagę nie tylko nad Ukrainą
Jak wyjaśnił, jest ku temu kilka powodów, z czego najważniejszym jest to, że stan osobowy wojsk ukraińskich jest mocno nadwyrężony, zwłaszcza po stratach w zeszłorocznej kontrofensywie, która była mniej skuteczna niż się spodziewano. Po drugie - rosyjskie arsenały są o wiele głębsze, a w tej chwili Rosja przewyższa Zachód pod względem produkcji amunicji artyleryjskiej, ale też dronów i praktycznie każdego sprzętu wojskowego.
Galeotti zwrócił też uwagę na element często pomijany, a będący jednym z kluczowych wąskich gardeł - lufy artyleryjskie, które od ciągłego używania z czasem się deformują, a Rosjanie, w odróżnieniu od Zachodu, mogą sięgnąć po nie do starych składów broni artyleryjskiej. Kolejną sprawą jest to, że Rosjanie mogą wykorzystać sytuację polityczną związaną z impasem zachodniej pomocy, a także faktem, że Zachód faktycznie nie wie, jaką ma strategię wobec tej wojny.
Strategia to mapa drogowa prowadząca do konkretnego wyniku. Nie mamy poczucia konkretnego wyniku. Dużo mówi się o zwycięstwie i porażce. Ale nie mamy pojęcia, co to właściwie oznacza. Można wypchnąć każdego rosyjskiego żołnierza z każdego centymetra kwadratowego okupowanej Ukrainy, ale to nie zakończy wojny, lecz przeniesie linię frontu na granicę państwową, za którą Putin może odtworzyć swoje siły, wystrzeliwać drony i pociski rakietowe na infrastrukturę krytyczną Ukrainy, a także prowadzić różnego rodzaju walki niekinetyczne. Podobnie, niektórzy ludzie, mówiąc o ukraińskiej porażce, uważają, że cały kraj zostanie zajęty przez Rosjan, a rosyjskie czołgi będą stały na granicy z Rumunią. To niezwykle mało prawdopodobny scenariusz - podkreślił Galeotti.
Wyjaśnił, że według ukraińskich wojskowych, absolutnie najgorszym scenariuszem, oznaczającym zupełną przegraną, byłoby zajęcie przez Rosjan terenów na wschód od Dniepru, przy czym jest to uważane za najgorszy scenariusz w sytuacji, gdyby nie doszło do mobilizacji po stronie ukraińskiej. Dodał, że jest mało prawdopodobne, by Rosjanie byli w stanie przeprowadzić w tym roku jakąkolwiek większą ofensywę lądową i będą nadal, jak to się dzieje teraz, walczyć o zajęcie poszczególnych wsi czy miejscowości, ale jak pokazuje przykład Awdijiwki, odbywa się to bardzo dużym kosztem. Natomiast nowa ukraińska kontrofensywa mogłaby nastąpić dopiero w 2025 roku.
Brytyjski ekspert zauważył, że biorąc pod uwagę stopień kontroli nad mediami i poziom propagandy, Rosja nie musi zajmować całej Ukrainy, aby odtrąbić zwycięstwo i jeśli utrzymałaby te terytoria Ukrainy, które obecnie kontroluje i zostałoby to jakoś sformalizowane, Putin zapewne były zadowolony.
Mówiąc o braku jasnej strategii Zachodu w stosunku do wojny, Galeotti podkreślił, że jeśli USA wstrzymają pomoc wojskową dla Ukrainy, będzie to poważnym problemem dla tego kraju, bo Europa ma pieniądze, ale nie ma zdolności produkcyjnych. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że amunicję można kupić w innych krajach, ale to, czego się nauczyliśmy, to że nie można prowadzić wojny na pełną skalę, jakbyśmy polegali na Amazon Prime - nie da się po prostu powiedzieć: potrzebujemy 800 tys. pocisków w cenie 3,65 funta za sztukę z dostawą na jutro. To tak nie działa, na tym rynku to sprzedawcy obecnie dyktują warunki, a poza tym oni też mają ograniczone moce produkcyjne - wyjaśnił.
Trump prezydentem? To (niekoniecznie) zła wiadomość dla Ukrainy
Zastrzegł jednak, że nie spodziewa się, by USA wstrzymały pomoc dla Ukrainy przed listopadowymi wyborami prezydenckimi i jakieś porozumienie w Kongresie w sprawie kontynuacji zapewne zostanie zawarte. Ocenił, że ewentualne zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach jest scenariuszem jednoznacznie złym dla Ukrainy, ale zwrócił uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze, pomimo całej jego gadaniny o wspaniałych relacjach z Putinem, pod koniec prezydentury Trumpa polityka USA wobec Rosji była twardsza niż w jakimkolwiek momencie od 1991 roku, co po części wynika z faktu, że Kongres przejął kontrolę nad polityką, a Trump nie chciał angażować kapitału politycznego w podważanie tej sytuacji.
Po drugie, Rosjanie wolą przewidywalną Amerykę. Gdy Putin powiedział, że wolimy Bidena, po części był to zwykły trolling, ale było w tym sporo prawdy, bo to Rosjanie wolą być tymi zuchwałymi i nieprzewidywalnymi, a w przypadku Trumpa nigdy nie można zakładać przewidywalności. Gdy jako prezydent z dnia na dzień podjął decyzję o uderzeniu pociskami manewrującymi w bazę w Syrii w reakcji na atak chemiczny, nie uprzedzając o tym nawet sojuszników, było to dla Rosjan naprawdę szokujące - wyjaśnił Galeotti. Jako trzecią kwestię wymienił to, że Trump lubi być kojarzony z wygranymi, a nie pokonanymi, więc gdyby losy wojny przechylałaby się na korzyść Ukrainy, to jest zupełnie możliwe, że Trump może dać się przekonać, by jej pomóc.
Losy wojny w Ukrainie rozstrzygną się na lądzie i w powietrzu
Jeśli chodzi o przebieg wojny, ekspert ocenił, że przeprowadzane od pewnego czasu przez Ukrainę ataki na rosyjskie rafinerie są czymś, co faktycznie jest skuteczne, bo wiele wcześniejszych uderzeń przy użyciu dronów było trochę na oślep i w rzeczywistości, poza początkowym zaskoczeniem w Rosji, nie przyniosły większego efektu. Podkreślił też, że pomimo niezaprzeczalnych sukcesów Ukrainy w wojnie morskiej, które pozwoliły jej odblokować porty czarnomorskie, zatopienie kolejnych okrętów nie zmieni ogólnego układu sił, bo losy wojna rozstrzygną się na lądzie i w powietrzu, a nie na morzu.
Słusznie doceniamy fenomenalną zdolność Ukrainy do bycia innowacyjnym we wszystkim, od budowy i użycia dronów po rodzaj taktyki i sztuki operacyjnej, którą zademonstrowali. Niestety, często zapominamy, że Rosjanie też się adaptują. Często w niezdarny, brzydki, bandycki sposób. Prawie nigdy nie są wcześniej przygotowani, gdy problem się pojawia, na początku szokuje ich to, ale potem radzą sobie z nim, co widać w tym, jak reagują na różne systemy uzbrojenia, które zostały Ukraińcom dostarczone, czy ich taktyki - zauważył Galeotti.
Poza tym zasadniczo Rosjanie mogą sobie pozwolić na więcej ofiar. Rosjanie stracili znacznie więcej ludzi, ale mają ich też znacznie więcej. W stosunki do populacji, to Ukraina straciła więcej. W wojnie na wyczerpanie to ma znaczenie - dodał.