Jak mówił Łukaszenka Białoruś "walczy w wojnie informacyjnej i robi wszystko, aby zapobiec wojnie konwencjonalnej". Jak dodał, "w tym trudnym okresie" ważne jest, by "przedyskutować aktualne kwestie pracy ideologicznej, w szczególności propagandę i kontrpropagandę". - Dzisiaj środki masowego przekazu odgrywają kluczową rolę w rozwoju Białorusi w ogóle. Trwa wojna informacyjna (…). To nic innego jak wojna gospodarcza. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby utrzymać kraj z dala od gorącej wojny. Do tej pory nam się to udaje. Myślę, że uda nam się rozwiązać ten problem i uniknąć starcia na ziemi białoruskiej, która wcześniej często była miejscem wielkich bitew - powiedział.

Reklama

"Nie chcę, by nasi ludzie martwili się i bali"

Na tyle, na ile to możliwe, informuję opinię publiczną i naszych obywateli o głównych punktach. Nie chcę jednak, aby sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, a nasi ludzie martwili się i niepokoili. Rozumiem jednak, że sytuacja nie jest łatwa. Teraz wszystko, co jest w środkach masowego przekazu, znalazło się w centrum uwagi - mówił Łukaszenka.

Wskazał też, kto - jego zdaniem - ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy. - Opozycja na wygnaniu jest głównym inicjatorem, inicjatorem wszystkiego - uważa.

Reklama

My doskonale wiemy, czym oni się tam zajmują. Biegają po różnych centrach decyzyjnych i doradcach, od USA po Brukselę, i proszą o pieniądze. Mówią: 'Dajcie na media, dajcie na media'! Na co kuratorzy im odpowiadają: 'media już były, trzeba coś mocniejszego', takiego jak moskiewskie Crocus City Hall, nie daj Boże, zamachy i zbrojny sprzeciw w kraju (na Białorusi). Celem jest wejście na Białoruś i zajęcie chociaż kawałeczka ziemi - powiedział białoruski dyktator.

Wybory na Białorusi

Opozycja na Białorusi stała się bardziej aktywna, po wyborach prezydenckich w 2020 roku. Opozycja i zachodni obserwatorzy uznali je za sfałszowane. Oficjalnie Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów, a kandydatka demokratycznej opozycji Swiatłana Cichanouska według oficjalnych danych zdobyła 10,1 proc. poparcia. Przez kraj przelała się wówczas fala największych w historii Białorusi protestów, na które władza odpowiedziała represjami.