"Zawalenie się budynku w dziewięciopiętrowym bloku w Biełgorodzie mogło być skutkiem uderzenia rosyjską rakietą przeciwlotniczą albo bombą lotniczą" - uważają analitycy CIT, który monitoruje (technika OSINT) rosyjską wojnę przeciwko Ukrainie od 2014 r.

Reklama

Przeanalizowali oni nagrania wideo z miejsca katastrofy, w tym wybite szyby, charakter spowodowanych zniszczeń i inne uszkodzenia. Świadczą one ich zdaniem o tym, że fala uderzeniowa była ukierunkowana z północnego wschodu na południowy zachód. M.in. okna i drzwi garażu z północno-wschodniej strony domu zostały wybite lub wciśnięte "do środka".

"W naszej ocenie są zatem tylko dwie wersje: albo był to rosyjski pocisk przeciwrakietowy z systemu obrony powietrznej, który uległa awarii i po wystrzeleniu poleciała w dół, albo jest to kolejny już przypadek, gdy nie otworzyły się 'skrzydełka' bomby lotniczej wystrzelonej z rosyjskiego samolotu i upadła ona na Biełgorod" - mówił szef badaczy z CIT Rusłan Lewijew na antenie rosyjskiej niezależnej telewizji Dożd.

"Bezpośrednie trafienie"

Rosyjskie władze niemal od razu podały dwie sprzeczne wersje przyczyny zawalenia budynku, chociaż w obu jako winnych wskazano Ukraińców. Gubernator obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow oświadczył, że część budynku runęła w wyniku "bezpośredniego trafienia pocisku". Z kolei resort obrony oświadczył, że w budynek trafił odłamek ukraińskiej rakiety Toczka U zestrzelonej przez rosyjską obronę przeciwlotniczą.

W opinii Lewijewa jest "absolutnie nie do wyobrażenia", że mogła to być zestrzelona rakieta, a rosyjska obrona powietrzna przechwyciła ją w ten sposób, że wleciała ona na tył budynku, a następnie zawróciła i trafiła w północno-wschodnią stronę budynku.

W bloku w Biełgorodzie w niedzielę zawalił się pion, w którym – według informacji mediów – znajdowało się 40 mieszkań. W sąsiednich klatkach wybite zostały szyby. Według służb ratunkowych zginęło 15 osób, 20 zostało rannych.