Według przeprowadzonego po debacie sondażu "Wall Street Journal" i telewizji NBC News, na Florydzie na Obamę chce obecnie głosować 47 procent wyborców, podczas gdy na jego republikańskiego przeciwnika - 46 procent.
W Wirginii rozkład preferencji wyborczych jest tak samo remisowy: prezydenta popiera 48 procent mieszkańców tego stanu, a Romneya - 46 procent.
Są to różnice w granicach błędu statystycznego. Przed debatą w Denver sięgały 4-6 procent.
Podobnie topniejącą przewagę Obamy wykazał sondaż ośrodka Rasmussen Report.
Tylko w Ohio, innym stanie uważanym za prawdopodobny języczek u wagi w wyborach 6 listopada, różnica wciąż jest znaczna na korzyść prezydenta - w sondażu "WSJ" i NBC News chce tam niego głosować 51 procent wyborców, a na Romneya - 43 procent.
Jednak sondaż Rasmussen Report - w którym wyniki są zwykle korzystniejsze dla Republikanów niż w innych badaniach opinii - wskazuje na remis w Ohio.
W Ohio, Wirginii, na Florydzie, a także w takich stanach jak Kolorado, New Hampshire, Nevada i Iowa, szanse obu kandydatów są wyrównane i stąd ich nazwa "swing states" (stany wahające się).