Kandydatom puszczają nerwy. Widzę, że m.in. w Siemianowicach Śląskich pojawiają się pozwy w trybie wyborczym. Są wygrane, myślę tu o Annie Zasadzie-Chorab, która złożyła pozew przeciwko Rafałowi Piechowi - wskazuje dr Tomasz Słupik na antenie Radia Katowice.

Reklama

Atak na osoby rozdające ulotki

Politolog zauważa, że "media donosiły też o ataku na osoby rozdające ulotki w Mysłowicach-Brzęczkowicach. Chodziło tu o kandydatkę, która jest konkurentką dla obecnie urzędującego prezydenta".

Politolog uważa, że "nie jest to wielka skala, żeby powiedzieć, że obraz zdominowała brudna i agresywna kampania, ale emocje rzeczywiście są wysokie".

Reklama

Czy ta kampania jest merytoryczna? Niektórzy starają się ją taką czynić, ale poszliśmy raczej na taką wymianę ciosów, często ataki ad personam. Bardziej ocena stylu i sposobu rządzenia, a mniej programu i konstruowania alternatywy w stosunku do rządzących. To wiąże się z tym, że wybory mają w sobie dużo emocji. Konkurujący ze sobą w drugiej turze wiedzą, że łatwiej odwoływać się do emocji, bo wiedzą, że wyborcy podejmują później taką a nie inną decyzję - komentuje specjalista.

Frekwencja w drugiej turze wyborów

Reklama

Frekwencja w drugiej turze z reguły jest niższa - zauważa dr Słupik. Ludzie oddając głos w pierwszej turze mówią "zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić", a druga tura to swoista dogrywka. Chyba że w danym mieście temperatura sporu i kwestia związana z potencjalną zmianą władzy powoduje, że mobilizacja może być duża. Nie sądzę jednak, żeby w którymś z miast aglomeracji górnośląsko-zagłębiowskiej ta frekwencja zbliżyła się do tej z 7 kwietnia albo była wyższa - prognozuje.

Za mniejszą frekwencję w drugiej turze odpowiada zdaniem eksperta głównie "mechanizm psychologiczny". Człowiek podejmując wysiłek w jakimś zakresie, chociaż mogłoby się wydawać, że musi się zmobilizować po raz kolejny, to tego nie robi. Uważa, że może pójdą inni, ci zmobilizowani, zwolennicy jednego i drugiego konkurenta. Może być i tak, że wielu wyborców może nie zauważyć, że jest druga tura wyborów. Nacisk i kampania medialna związana była z datą 7 kwietnia, choć nie było takich emocji jak przy wyborach parlamentarnych 15 października 2023 roku - wskazuje politolog.

Zaskoczenie po pierwszej turze

Pytany o niespodzianki w kontekście wyników pierwszej tury, dr Słupik odpowiada, że "takim zaskoczeniem à rebours są dla mnie Gliwice. Właściwie w pewnym sensie prognozowałem, że pretendentka Katarzyna Kuczyńska-Budka może wygrać z wiceprezydentem Śpiewokiem. Zabrakło jej kilkanaście procent, żeby wygrać. Pozostałe miejsca? W jakiejś mierze druga tura wisiała w powietrzu, można było ją prognozować. W tej drugiej turze jest sporo miast, gdzie niespodzianki mają miejsce".

Zapytany, o które miasta chodzi, ekspert wymienia: Na pewno Zabrze jest dużym zaskoczeniem. Urzędująca prezydent o 154 głosy pokonała osobę, która zajęła trzecie miejsce. To też w jakimś stopniu Siemianowice Śląskie. Anna Zasada-Chorab moim zdaniem ma duże szanse. Rafał Piech jest w skali kraju jednym z rekordzistów, którego poparcie spadło z ponad 80 procent do 28 procent. Wspomniane Gliwice - wiele wskazuje na to, że kończy się era Zygmunta Frankiewicza, która trwa nieprzerwanie od 1990 roku, choć od 2018 roku rządzą osoby blisko z nim związane lub w jakimś sensie rekomendowane na prezydenta Gliwic. Mamy jeszcze Mysłowice, Rudę Śląską, Rybnik. Dla mnie zaskoczeniem było to, że Piotr Kuczera nie wygrał w pierwszej turze, choć wyglądał na faworyta.

W Rudzie Śląskiej skład nie jest dla mnie zaskoczeniem. Marek Wesoły już czwarty raz i czwarty raz brak powodzenia, jeśli chodzi o ten start. Wydawało mi się też, że Michał Pierończyk był faworytem i wiele wskazuje na to, że jest faworytem. Zdobył blisko 47 procent głosów. W żargonie politologicznym mówimy, że jak ktoś zdobywa grubo ponad 40 procent, to ma średnio przynajmniej 80 procent szans, żeby wygrać w drugiej turze - kwituje politolog.

Trwa ładowanie wpisu