"Pamiętam, że gdy wydawałem książkę <Solidarność i duma> przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii (w 2005 r.), najwięcej krzyku podnosił wtedy Jarosław Kaczyński, że to jest tak naprawdę kampania. Dzisiaj prezes Kaczyński nawet nie udaje i w trakcie kampanii miesza kampanię polityczną z promocją książki, ale jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" - powiedział Tusk we wtorek w Warszawie, pytany czy wydanie książki w wyborczym roku 2005 opłaciło mu się politycznie.
Jak ocenił, każdego dnia poznajemy "nową twarz" Jarosława Kaczyńskiego, także jeśli chodzi o tego rodzaju standardy. Tusk zastrzegł, że gdyby szef PiS w 2005 r. "tak nie krzyczał", to on teraz nie zabierałby głosu na ten temat.
Premier dodał też, że on przed sześcioma laty przegrał wybory, więc nie rekomenduje wydania książki jako recepty na wygraną. "Ale jeśli komuś coś chodzi po głowie, po sercu i musi to wylać na papier, to szczęść Boże, na pewno znajdzie wśród swoich sympatyków zwolenników" - powiedział Tusk.
W połowie tygodnia ukaże się książka lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego zatytułowana "Polska naszych marzeń". Wraz z premierą wydawnictwa w całym kraju pojawią się billboardy promujące książkę. Będzie na nich szef PiS.
Za całą promocję książki zapłaci wydawca książki. Kaczyński przypominał, że przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w 2005 r. pojawiły się billboardy z wizerunkiem szefa PO Donalda Tuska reklamujące napisaną wtedy przez niego książkę "Solidarność i duma". Wydała ją oficyna należąca do Janusza Palikota.