Do Parlamentu Europejskiego powinni startować ludzie, którzy rozumieją Unię Europejską. Muszą to być osoby, które wiedzą jak bronić zarówno interesu wspólnotowego, jak i polskiego - podkreśla w rozmowie z IAR Paweł Świeboda - prezes demosEuropa.



Reklama

Tymczasem w nadchodzących wyborach wystartuje wielu celebrytów. Zdaniem Pawła Świebody być może pomogą oni w tym, by wybory cieszyły się większą frekwencją. W pracy europejskiego parlamentu potrzebni są jednak przede wszystkim fachowcy znający się na warsztacie europejskim. W idealnym świecie, gdyby celebryci byli też fachowcami, można by połączyć przyjemne z pożytecznym.

Trzeba się jednak zastanowić, co będzie dzień po wyborach i jak osoba, którą wybraliśmy sprawdzi się w dosyć trudnej rzeczywistości negocjacyjnej - zwraca uwagę rozmówca IAR. Dodaje, że nadchodzący okres będzie dla Europy bardzo istotny. W ciągu najbliższych pięciu lat przesądzi się wiele spraw, jak chociażby to, czy strefa Euro pójdzie do przodu z nami czy bez nas.



To, kto zasiądzie w europarlamencie jest ważne tym bardziej, że, jak przewiduje Paweł Świeboda, będzie w nim dużo więcej sił populistycznych, sił być może radykalnych. Stąd polska reprezentacja powinna się wpisać w główny nurt myślenia o przyszłości Europy. Poza tym legislatura brukselska nie jest łatwa i przyjemna. Potrzebujemy przede wszystkim ekspertów i fachowców - zwraca uwagę Paweł Świeboda.



Nie wiadomo ile osób weźmie udział w tegorocznych majowych wyborach do europarlamentu. W 2004 roku było to niecałe 21 procent Polaków. W 2009 roku 24,5 procent. To niechlubny rekord, bo średnia frekwencyjna dla Unii Europejskiej wyniosła około 43 procent.