- To nazwisko otwiera wiele drzwi, ale też zamyka umysły wielu osób - twierdzi Jarosław Wałęsa. Syn noblisty i byłego prezydenta Lecha Wałęsy w młodości polityki nienawidził, bo - jak twierdzi - odebrała mu ona ojca. Ale po latach zmienił zdanie. Polityczny debiut w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku zakończył się jednak porażką. Nazwisko przywódcy "Solidarności" nie otworzyło jego synowi drzwi do Strasburga. Wyborców udało się jednak przekonać już rok później, w czasie wyborów parlamentarnych i cztery lata później, kiedy to Jarosław Wałęsa wylądował w europarlamencie.
Teraz syn byłego prezydenta znów walczy o euromandat - z ostatniego miejsca na liście Platformy Obywatelskiej na Pomorzu.
Zarzuty o budowanie kariery politycznej na nazwisku ojca słyszał nie tylko młody Wałęsa, ale też Adam Gierek, syn I sekretarza KC PZPR, Edwarda Gierka.
Inżynier i były senator Unii Pracy o mandat do PE ubiega się już po raz trzeci. W czasie poprzednich eurowyborów w 2004 i 2009 był lokomotywą lewicy na Śląsku. W tym roku mało brakowało, a "podkupiłoby" go ugrupowanie Janusza Palikota. Ostatecznie Gierek na listach Sojuszu poostał, startuje z “jedynki” na Śląsku.
Magia nazwiska
O tym, jak wielka jest siła znanego nazwiska doskonale zdają sobie sprawę politycy. Wystarczy prześledzić sukcesy Jolanty Hibner (mylonej z Danutą Huebner) czy Marcinkiewicza w poprzednich wyborach do PE. Nie chodzi ani o słynnego premiera z Gorzowa, którego miłosne historie nie znikały z czołówek tabloidów, ani jego brata Mirosława, ale o Bogdana Marcinkiewicza, który z rodziną byłego premiera nie ma nic wspólnego. Mimo tego mandat zdobył bez trudu.
W tym roku Marcinkiewiczów kandyduje dwóch. Jest wspomniany Bogdan Marcinkiewicz i Mirosław Marcinkiewicz, brata Kazimierza. Startuje z list PO.
Ale na tym nie koniec. Na listach od lat "pączkują" bowiem nie tylko członkowie rodzin z politycznymi tradycjami, ale tzw sobowtóry. Oprócz Zbigniewa Ziobry z list jego partii startuje jeszcze dwóch panów o tym samym nazwisku - żaden z nich nie jest z spokrewniony z liderem SP. W tegorocznych wyborach można znaleźć też Jolantę Kwaśniewską i Olga Wróbel - To młoda osoba, która nie ma nic wspólnego z posłanką Marzeną Wróbel - zastrzega Patryk Jaki z Solidarnej Polski.
Wojna u Gosiewskich
Na listach Prawa i Sprawiedliwości figurują z kolei dwie wdowy po tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej Przemysławie Gosiewskim. Małgorzata Gosiewska dostała drugie miejsca na Mazowszu, zaś Beata Gosiewska startuje z czwartej pozycji na liście w województwie świętokrzyskim. Stosunki między pierwszą i drugą żoną nieżyjącego wicepremiera nie są najlepsze. Rodzinny konflikt w świetle kamer podsycali teściowie, którzy kilka miesięcy temu zaapelowali do pierwszej synowej, by zrezygnowała z nazwiska i do władz PiS, by nie popierano jej kandydatury. Ich zdaniem jedyną godną spadkobierczynią i kontynuatorką działań syna jest Beata i to ją należy wspierać w wyborach. Władze PiS od konfliktu się odcięły i wystawiły obie panie.
Najbardziej "rodzinne" są jednak listy Janusza Korwin-Mikkego. Lider Kongresu Nowej Prawicy wystawił syna, córkę i dwie synowe i nie widzi w tym problemu, wręcz przeciwnie - otwarcie tłumaczył w jednym z wywiadów, że umieścił członków rodziny na listach wyborczych m.in. przez parytety. - Mówiłem, że będzie trzeba mobilizować matki, żony, córki i kochanki i właśnie zmobilizowałem - powiedział.
Solidarni z rodzinami
Ziobryści wystawili na listach dwóch Cymańskich - znanego polityka Tadeusza oraz jego syna, Mateusza. W tym samym czasie z ramienia SP kandyduje też Jacek Kurski i jego mama. Anna Kurska startuje na Pomorzu, a Jacek w Warszawie. - To niepoważny przykład, bo pani Anna, uczestniczka Powstania Warszawskiego ma znacznie dłuższą polityczną historię niż jej syn - tłumaczy Patryk Jaki z Solidarnej Polski protestując przed zestawianiem tego przykładu z sytuacją Janusza Korwin-Mikkego, który wystawił do walki o eurmandat dzieci zupełnie nie związane z polityką. Natomiast Anna Kurska - sędzia, prawniczka, działaczka podziemnej “Solidarności” - przed dwie kadencje była senatorem z ramienia PiS.
Patryk Jaki broni też kandydatury Macieja Mojzesowicza - brata Wojciecha Mojzesowicza, byłego ministra rolnictwa i posła PiS, który był radnym Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego z list Samoobrony, a obecnie reprezentuje Polski Blok Ludowy.
- Nie pytałem brata o zgodę - śmieje się w rozmowie z Dziennik.pl Maciej Mojzesowicz. Fakt, że jego nazwisko opinii publicznej bardziej kojarzy się z byłym ministrem rolnictwa w rządzie Jarosław Kaczyńskiego, wcale mu nie przeszkadza - Ja też mam sukcesy na koncie, od lat działam w "Solidarności" Rolników Indywidualnych, a nazwisko w regionie znane było już dzięki naszemu ojcu, który za działalność w "S" był internowany - mówi Mojzesowicz. Twierdzi, że brat nie pomaga mu w kampanii, nie doradza i nie wtrąca się. - Mam czystą kartę, nie wyciągną mi brudów, nie wstydzę się tego co robię, więc nie widzę problemu - mówi. Kandydował już w ostatnich wyborach parlamentarnych, ale bez sukcesu.
Zupełnie inaczej sytuacja przestawia się z synem Tadeusza Cymańskiego, który startuje w stolicy. Mateusz Cymański nie ma doświadczenia w polityce, a jakby tego było mało ma na koncie wyrok za jazdę po alkoholu. Wyrok już się zatarł i nazwiska Cymańskiego nie ma w rejestrach, ale sprawę sprzed lat wytknięto mu w czasie tegorocznej kampanii do PE.