- Jesteśmy w Europie podzieleni w sprawie nowego traktatu. Są politycy, którzy uważają, że nie ma nastroju społecznego, publicznego w Europie dla zmiany traktatu. Ale coraz więcej polityków - i ja do nich należę - uważa, że to konieczne - przyznała Danuta Huebner. Wśród spraw, które nowy dokument miałby uregulować, wymienia uporanie się z podziałem na strefę euro i resztę. Podział ten de facto bowiem zastępuje podział na Unię starą i nową.
- Myślę, że w czasie następnej kadencji parlamentu zaczną się prace nad zmianą traktatu. Myślę, że zupełnie innego, niestety traktatu dla strefy euro - to muszę przyznać z bólem serca. Traktatu, którego przyjęcia nie będzie można zablokować - prognozuje eurodeputowana PO. Jej zdaniem, przyjęta zostanie nowa tradycja uchwalania tego rodzaju dokumentów. Inaczej niż przy traktacie lizbońskim, który musiały przyjąć wszystkie kraje UE, np. paktu fiskalnego nie dało się zablokować - państwa po prostu do niego przystępowały, tym samym ratyfikując go. Tak też, jej zdaniem, będzie przy nowym traktacie unijnym. - Dla Polski będzie to bardzo wielkie wyzwanie, będziemy musieli być bardzo aktywni w pracach nad tym traktatem - dodała.
Jaki miałby być cel nowego traktatu? Zdaniem Danuty Huebner, miałby on skonsolidować wszystkie projekty, rozporządzenia, dyrektywy, które wydano, by ratować, a potem chronić Unię Europejską przed kryzysem. A jako że dotyczą one jednak w większości wspólnej waluty, stąd mowa o "traktacie dla strefy euro". - Z ogromnie dużym prawdopodobieństwem nadchodzące cztery lata to będzie skupienie się instytucji europejskiej przede wszystkim na pogłębianiu integracji w ramach strefy euro. Od tego nie ma odejścia - podsumowała eurodeputowana. Jej zdaniem nowa Komisja Europejska także będzie się ze szczególną uwagą zajmowała właśnie tym gronem państw, w których płaci się wspólną europejską walutą.
Komentarze(52)
Pokaż:
Zabiegami dyplomatycznymi, przekupstwem, odpowiednio dozowaną propagandą lub przez wywolanie na przyklad nieurodzaju lub epidemii doprowadza sie do wojny, po ktorej tubylcy danego obszaru sa wycienczeni, zastraszeni, pozbawieni srodkow do zycia, a ich czesc po prostu zostala zlikwidowana!
Zreszta nie musi to byc od razu wojna! W zupelnosci wystarczy "transformacja ustrojowa", po ktorej tubylcy sa zdezorientowani, pozbawieni pracy, zmuszeni do emigracji, niepewni jutra i skazani na przyklad na kilka lat galopujacej inflacji, ktora rujnuje podstawy wypracowanego przez kilka pokolen ladu ekonomicznego i niweczy zasobnosc kraju oraz prywatne zasoby tubylcow!
A zeby bylo jeszcze smieszniej - ich calkiem niezla lokalna waluta zostaje bez dania racji i znienacka zamieniona w nocy na jakies Euro po kursie z tak zwanego sufitu, na czym tubylcy traca czesto dorobek calego zycia!
Poza tym duza czesc ich domostw i budynkow uzytecznosci publicznej to zgliszcza i ruiny, do ktorych odbudowy nikt nie ma zapału, sił ani wystarczajacych srodkow wlasnych!
A to, co jest w dobrym stanie - nagle okazuje sie wlasnoscia jakichs wyroslych jak spod ziemi i nikomu przedtem nie znanych "podmiotow gospodarczych", "spolek skarbu panstwa" itp!
Na to zainscenizowane albo i rzeczywiste "pogorzelisko" wkracza wtedy "bank-dobroczynca" i za grosze wykupuje prawa hipoteczne do sporych obszarow pogorzeliska oraz udziela "pozyczek hipotecznych na odbudowe" lub kupno "na niezwykle korzystnych (oczywiscie dla banku) warunkach"!
Pozostali przy zyciu lub niewystarczajaco odwazni i zdeterminowani, by wyjechac, wycienczeni, zastraszeni, pozbawieni srodkow do zycia i zdesperowani tubylcy, powodowani silna wola przetrwania, przyjmuja wszelkie postawione przez "bank-dobroczynce" warunki, zakasuja rekawy i to oni wlasnie, wlasnym potem i znojem, w ciezkim trudzie przez dziesieciolecia przywracaja stan sprzed kataklizmu, sprzed "transformacji", sprzed Euro, albo nawet nieco lepszy i mimo obciazen i zobowiazan wobec swego "dobroczyncy" jakos tam zyja pogodzeni z losem i radosnie plodza nastepne pokolenia, ktore tez musza gdzies mieszkac, gdzies pracowac i cos jesc!
Problem jednak jest taki, ze cala infrastruktura obszaru, na ktorym tubylcom i ich dzieciom oraz wnukom z przyzwyczajenia czy z koniecznosci przyszlo zyc, jest wlasnoscia i terenem swobodnej aktywnosci banku, a my stanowimy tylko glebe, na ktorej bank sie pasie!
Wbrew popularnemu zludzeniu - to nie my wkladamy do banku pieniadze na procent!
To bank w kazdego z nas wklada na procent pieniadze, a my - jak te pszczoly w cudzym ulu - generujemy procent skladany, ktory bank regularnie z ula zbiera i akumuluje w nieprzeliczalne bogactwa!
Tak przy okazji - bank oczywiscie zyczy sobie, zebysmy pozyczke zwrocili w terminie, co do grosza i z naleznymi odsetkami i karami za zwloke!
I ten bank tak naprawde nie musi robic nic, poza tym, ze sobie gdzies tam jest, ze pozwala czasowi uplywac i ze liczy zyski!
Bo to nieprawda i naiwny mit rodem z "Lilavati", ze pieniadze mozna zlozyc w banku na dlugi okres na procent skladany i one sie w znaczacy sposob skumuluja i stworza podstawy naszego bogactwa!
Jest dokladnie odwrotnie!
Bo bank - prosze szanownych tubylcow - w przeciwienstwie do was jest wieczny i niesmiertelny!