Przed domem, w którym mieszka ojciec chłopców, rozegrały się dantejskie sceny. Chłopcy byli ciągnięci po ziemi, płakali i krzyczeli. Za wszelką cenę chcieli zostać z ojcem. Przy bramie domu leżeli spleceni w uścisku. Młodszy krzyczał do brata: "Kamil! Trzymaj mnie!" i "Tatusiu!". Ale ojca nie było, gdy przyjechała policja. Na wszystko ze łzami w oczach patrzyły też inne dzieci - kuzyni chłopców, którzy razem z nimi codziennie się bawili.

Reklama

Ojciec, który zjawił się w domu po wszystkim, płakał i nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Sąsiedzi, którzy byli świadkami tych drastycznych scen, mówią, że starszy z chłopców zarzekał się, iż wyskoczy z okna, jeśli wróci do matki. Chłopcy na razie trafili do Domu Opieki w Lublinie.

Te bulwersujące wydarzenia to efekt decyzji sądu w Lublinie, który podjął decyzję o odebraniu chłopców ojcu - jak mówią reporterzy Polsatu - tak na wszelki wypadek. Rodzice chłopców są od lutego tego roku w separacji. Żona oskarżyła męża o to, że molestował chłopców i zabrała ich do siebie. Ale obaj nastolatkowie wciąż uciekali od matki do ojca. Od maja coraz częściej. Ich determinacja była wielka, bo za każdym razem musieli pokonać 100 kilometrów dzielących Lublin od Łukowa.