Chłopczyk spod Łodzi do Trzebnicy został przywieziony w piątek. "Ręka została dosłownie ukręcona na wysokości ramienia. Chłopiec trafił najpierw do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, ale po konsultacjach przewieziono go do nas i w piątek w nocy przeprowadziliśmy replantację" - mówi PAP lekarz Adam Domanasiewicz.

Reklama

Według lekarza operacja odbyła się "na granicy wskazań". Kończyna była tak uszkodzona, że u dorosłego człowieka taka operacja nie miałaby sensu - ręka nigdy nie byłaby sprawna. Ale ośmiolatek ma zdecydowanie większe szanse na powrót do w miarę normalnego życia.

"Gdy ręka obcięta jest np. jakimś narzędziem, przyszycie jej jest znacznie łatwiejsze, bo nie ma takich obrażeń jak przy ukręceniu. W tym przypadku dodatkową trudnością była też wysokość, na jakiej doszło do utraty" - tłumaczy Domanasiewicz.

Jak mówi, w swojej 17-letniej praktyce wykonał podobne operacje sześć razy i zawsze u dzieci. "Ręka stracona na wysokości ramienia u dorosłego - po przyszyciu - może funkcjonować już tylko jak żywa proteza. Natomiast u dziecka szanse na odzyskanie sprawności są znacznie większe" - mówi lekarz.