O pędzącym po "gierkówce" samochodzie Czarnecki napisał na swym bloguw Onecie. "Przyznajmy: minister nie był kierowcą ani nawet pilotem, trzymał kciuki za swój bolid z tylnego siedzenia" - podkreśla polityk. Według jego relacji auto złapało gumę.
"Ale nic to dla doświadczonego zawodnika rządowej F-1: defekt naprawiono i po chwili auto z Klichem na pokładzie, znów z szybkością 200 km/h, wyprzedzało wszystkich frajerów stosujących przepisy lub przekraczających je mniej radykalnie" - pisze Ryszard Czarnecki.
Europoseł podkreśla, że nie potępia ministra obrony. "Po pierwsze: na pewno śpieszył się ratować upadające pod jego rządami polskie zakłady zbrojeniowe. Po drugie: Klich jest z Krakowa, podobnie jak Robert Kubica. Może nawet przez dwie chwile Klich poczuł się Kubicą?" - ironizuje.
"Panie Ministrze, szerokiej drogi. Dla Pana ograniczenia prędkości mogą być nawet w milach..." - kończy swój niedzielny wpis Ryszard Czarnecki.