Robert Zieliński: Tysiące policjantów przyjadą do Warszawy, by protestować. Jaką sumę budżet jest im winny i jak zamierza ten dług zlikwidować?
Andrzej Matejuk: Zalegamy z wypłatą tzw. świadczeń dodatkowych. Dziś ta suma zobowiązań wymagalnych wynosi 87 mln zł. To najczęściej pieniądze za dojazdy do pracy, brak mieszkań czy urlopy. Ostatnie wypowiedzi ministra finansów świadczą jednak o tym, że jest olbrzymia szansa na wypłatę tych pieniędzy jeszcze przed końcem roku.
Jak powstał ten dług?
W grudniu 2008 roku nie dostaliśmy zasilenia z budżetu państwa. Nagle stanęliśmy przed perspektywą braku pieniędzy (ok. 350 mln zł), co wymusiło na nas racjonalizację kosztów. Wraz ze swoimi zastępcami zdecydowałem o przyjęciu priorytetów. Po pierwsze, zapewnienie bezpieczeństwa Polakom na tym samym poziomie, co w 2008 roku. Zatem nie mogło brakować pieniędzy na pensje wraz z podwyżką dla policjantów, nagrodę roczną, „mundurówkę”, koszty bieżące funkcjonowania komend i komisariatów, czy benzynę do radiowozów. W tym roku przejechały blisko 350 mln km., czyli tyle samo co w 2008 r.
Mimo to w marcu zabrakło pieniędzy i PKN Orlen chciał zablokować karty „Flota” mazowieckiej policji.
Był taki problem. Wynikał z braku tego grudniowego zasilenia z budżetu. Ale błyskawicznie go rozwiązaliśmy, spłacając należności na początku 2009 roku. Dziś oprócz zobowiązań pozapłacowych wobec policjantów, praktycznie innych nie ma.
Czyli świadomie przestaliście wypłacać policjantom dodatkowe świadczenia?
Nie przestaliśmy płacić. Proszę nie zapominać, że przecież z przewidzianych na ten rok 530 mln zł zobowiązań pozapłacowych, do tej pory wypłaciliśmy ponad 390 mln zł. Liczymy, że teraz uda się spłacić resztę. Cały czas negocjujemy z ministrem finansów. Jednak wszystko zależy od tego, czy będą pieniądze w budżecie.
Policjanci mówią, że poszukiwanie oszczędności momentami zmienia się w absurd: nie można gotować wody, jak najdłużej należy pracować przy dziennym świetle, brakuje papieru i tuszu do drukarek.
Wydaje mi się, że to jest powielanie informacji, które nie mają i nie powinny mieć miejsca. Powtarzam - nie interesują mnie pozorne oszczędności, a takie zakazy są bzdurą. Oszczędzać można zdroworozsądkowo. Trudna sytuacja budżetowana zmusza nas, by w pracy postępować tak, jak z domowym budżetem. Przed wydaniem pieniędzy warto sprawdzić, czy to jest dobra oferta, czy nie ma tańszej przy zachowaniu jakości. Największe oszczędności znaleźliśmy gdzie indziej. Wynegocjowaliśmy np. nowe umowy z operatorami komórkowymi. Gdy nie brakowało pieniędzy, umowy nie były zmieniane przez lata. A przecież na tym rynku panuje dziś ostra konkurencja i sporo na tym wygraliśmy. Innym przykładem jest flota 8 tys. nowych radiowozów, które przecież znacznie mniej spalają benzyny.
Poważną oszczędność miało przynieść zapowiadane odchudzenie komendy głównej policji, która dziś liczy około 3 tysięcy etatów. Co się udało zrobić?
Jesteśmy po pierwszym etapie wewnętrznego audytu. Każdy z dyrektorów miał przeanalizować zadania jakie stoją przed jego biurem i liczbę etatów, która jest mu niezbędna. Niestety, nie wszyscy potraktowali to poważnie. Czeka ich więc zewnętrzny audyt. Ostatecznie myślę, że odchudzimy się o około 10 - 15 procent. Wszystkie te etaty trafią na pierwszą linię: do komend rejonowych.
Nadinsp. Andrzej Matejuk jest komendantem głównym policji