Dyrektywa została uchwalona 11 grudnia 2007 roku. Unia Europejska dała krajom członkowskim dwa lata na dostosowanie do niej swojego prawa medialnego. Czemu w Polsce nie udało się dotrzymać tego terminu?

Reklama

- Nie jesteśmy w tym względzie wyjątkiem i nie jesteśmy jedynym krajem, który ma opóźnienia. To trudna materia, która zrewolucjonizuje rynek mediów, musimy dobrze się do niej przygotować - tłumaczy Piotr Żuchowski, wiceminister kultury, który odpowiada za implementację dyrektywy. Zapewnia, że projekt założeń wpłynie do Komitetu Stałego Rady Ministrów około 18 grudnia. Do Sejmu projekt ustawy ma trafić na przełomie roku. Oznacza to, że zacznie obowiązywać najwcześniej w pierwszym kwartale 2010 roku.

Jakie zmiany przyniesie nowelizowana ustawa? Zarówno z punktu widzenia nadawców, jak i widzów - ogromne. W tej chwili prawo obejmuje nadawców radiowych i telewizyjnych nadających analogowo i drogą satelitarną. Nie zajmuje się na przykład nadawcami internetowymi. - To się zmieni. Ustawie będą podlegać także dostawcy tzw. usług na żądanie, czyli na przykład telewizje internetowe - mówi Wojciech Dziomdziora, były członek KRRiT, prawnik zajmujący się prawem medialnym.

To oznacza, że będą ich obowiązywać na przykład przepisy dotyczące ochrony nieletnich czy restrykcje reklamowe. Rejestr i monitoring wszystkich nadawców będzie prowadziła Krajowa Rada, która będzie musiała zatrudnić kilkunastu nowych pracowników. A to oznacza, że jej budżet będzie musiał wzrosnąć o około 2 mln zł. Tymczasem plany rządowe mówią o dalszych cięciach jej budżetu, a nie wzroście wydatków.

Reklama

Zmiany będą też dotyczyć nadawców tradycyjnych. Zmienią się, a dokładnie zliberalizują przepisy dotyczące reklam. Dyrektywa utrzymuje co prawda przepis, obowiązujący także w Polsce, że w ciągu godziny nie można wyemitować więcej niż 12 minut reklam. Znosi jednak 20-minutową przerwę między blokami reklamowymi w większości programów. W Polsce przerwa ma pozostać, ale będzie krótsza niż dzisiaj - prawdopodobnie dziesięciominutowa. Nowością jest także to, że dyrektywa pozwala przerywać reklamami programy informacyjne. Pod warunkiem jednak, że trwają one ponad pół godziny. Czasu przeznaczonego na reklamy nie będzie więcej, ale widzowie mogą odnieść takie wrażenie. Tylko w TVP nic się nie zmieni. Tak jak dotychczas, nie będzie mogła przerywać swoich programów reklamami.

Znowelizowana ustawa o radiofonii i telewizji przyniesie też zmiany w tzw. product placement, czyli umieszczaniu konkretnych produktów w serialach, filmach czy programach telewizyjnych. Każdy z nas widział w swoim ulubionym serialu, jak jego bohaterowie jeżdżą konkretną marką samochodu albo piją znaną im ze sklepu wodę mineralną. - W Polsce oficjalnie nie wolno stosować product placement. Teraz to się zmieni. Tyle że widzowie będą musieli być o tym poinformowani przed lub programem - tłumaczy Wojciech Dziomdziora.

Nowelizacja ustawa oznacza dla nadawców spore wydatki. Będą bowiem musieli bowiem ułatwić odbiór swoich programów osobom niepełnosprawnym poprzez napisy dla niesłyszących, czy audiodeskrypcję dla osób niewidomych. W 2011 roku już 5 proc. z wszystkich programów musi mieć takie udogodnienia. Rok później ta liczba ma się podwoić.