Grzegorz Osiecki

grzegorz.osiecki@infor.pl

Gunter Verhaugen i Nelli Kroes to unijni komisarze, których najlepiej zapamiętaliśmy z ostatnich Komisji Europejskich. Kogo będziemy wspominać za pięć lat?

Na polską strategię na lata 2010-2014 w Unii Europejskiej mają się złożyć zarówno posunięcia ofensywne, jak wywalczenie faktycznej solidarności energetycznej, jak i defensywne, czyli obrona dopłat do rolnictwa, czy struktury wydatków na fundusze spójności.

Reklama

Komisarz, który może pójść w ślady Verhaugena, to Niemiec Guenther Oettinger, który obejmie tekę ds. energii. To z nim rząd chce rozmawiać o wdrożeniu przez UE zasady solidarności energetycznej. – Chcemy, by UE była solidarna i potrafiła to pokazać. By reakcja na ewentualne zagrożenia nie sprowadzała się do dyskusji, ale faktycznie wprowadzono mechanizm, który umożliwia przesyłanie gazu tam, gdzie go brakuje – mówi nam szef polskiej delegacji w EPP Jacek Saryusz-Wolski. Jak daleko jesteśmy od tego celu pokazują styczniowe zakłócenia dostaw gazu na Słowację, gdy Rosjanie odłączyli Ukrainę, a UE nie była w stanie pomóc swoim członkom. Kolejnym dowodem na brak takiego mechanizmu są kłopoty, jakie napotyka PGNiG w negocjacjach z zachodnimi gazowymi gigantami. Nie chcą oni sprzedać nam gazu, by nie psuć sobie stosunków z Gazpromem. Czy to realne, by w ciągu kadencji Oettingera sytuacja się zmieniła? – Są opory. Jesteśmy w połowie drogi – mówi Saryusz-Wolski. Inni europosłowie obawiają się, że Oettinger będzie raczej zwolennikiem kontynuacji budowy Gazociągu Północnego, który zdaniem Polski solidarności energetycznej przeczy.

Kolejny komisarz, o którym w najbliższej kadencji KE może być w Polsce głośno, to Czech Sztefan Fuele. Będzie odpowiedzialny za rozszerzenie Unii i politykę sąsiedzką. Polska chce u niego zawalczyć, by projekt Partnerstwa Wschodniego nie poszedł w zapomnienie. Daje on naszym sąsiadom ze Wschodu cień szansy na członkostwo w UE, a przede wszystkim wciąga ich do współpracy z Brukselą, a nie Moskwą. – Będziemy naciskać na Komisję, by przyspieszyła opracowanie kryteriów, na jakich mają być wdrażane środki z Partnerstwa Wschodniego. Tym krajom trzeba pokazać cel i związać je z unijnym modelem rozwoju społeczno gospodarczego – mówi szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz. Według naszych polityków z Brukseli, możemy tu liczyć na życzliwość komisarza Fuele.

Czech i Oettinger to absolutnie najważniejsze postaci nowej KE z punktu widzenia polskiego rządu. Kto jeszcze ma szansę stać się w Polsce znanym komisarzem? Może Francuz Michel Barnier, który będzie odpowiadał za rynek wewnętrzny. Polska stoi na czele europejskiej awangardy, która chce jak najpełniejszej liberalizacji rynku usług i handlu wewnątrz UE. To otwiera szansę przed polskimi firmami, które mogłyby skutecznie konkurować z zachodnimi. Coć Barnier jest życzliwy Polsce, to Francja jest jednak zupełnie innego zdania niż nasz rząd i żarliwie broni polityki protekcjonistycznej wewnątrz UE.

Reklama

To może w ślady Nellie Kroes pójdzie inna kobieta-komisarz, Dunka Connie Hedegaard. Będzie odpowiadać za politykę klimatyczną. Ale w tej materii ryzyko niekorzystnych dla polskiej gospodarki rozwiązań jest już dużo mniejsze niż za poprzedniej Komisji Europejskiej.

Wygląda więc na to, że najbardziej znanym komisarzem w Polsce będzie Janusz Lewandowski. I wcale nie dlatego, że jest Polakiem. To od kształtu unijnego budżetu na lata 2014-2020, który Lewandowski będzie tworzył, zależy sukces lub porażka planu Polski na kadencję kolejnej Komisji. – Chcemy, by Polska do 2020 roku mogła przynajmniej nadgonić dystans, który nas dzieli do najbiedniejszych członków tzw. starej Unii – mówi szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.

Rząd ma jasno wytyczony cel: obronić zasady podziału unijnych funduszy. A będziemy mieli do czynienia z koalicją starych państw UE, które są płatnikami netto i chcą jak najwięcej pieniędzy odzyskać. Stąd zagrożona jest zarówno unijna polityka rolna jak i wydatki na fundusze spójności. – Stare państwa UE chcą z tych samych pieniędzy załatwić inne, klimatyczne czy ekologiczne wyzwania, a my jesteśmy na etapie, kiedy musimy budować drogi czy koleje – wyjaśnia Saryusz-Wolski.