Zdaniem kontrolujących przetarg jego warunki zostały określone tak, że wygrać mogła tylko jedna marka autobusu. W Polsce tylko jedna firma - Zeszuta sp. z o.o. wykonuje tzw. zabudowy specjalne do tej marki. Jest też jej dilerem.

Reklama

Kontrolerzy UZP stwierdzili, że nieprawidłowości zaczęły się już na etapie formułowania warunków przetargu. W ogłoszeniu, które trafiło do Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej, warszawskie centrum krwiodawstwa zaznaczyło, że do przetargu może stanąć tylko taki producent, który w ostatnich trzech latach wykonał przynajmniej dwa tego typu ambulanse. Ale już w ogłoszeniu, które ukazało się na krajowych stronach dotyczących zamówień publicznych, wymóg ten został ograniczony do zaledwie jednego ambulansu. A w czasie, gdy przetarg był ogłaszany, Zeszuta miała na koncie właśnie dopiero jeden tego rodzaju autobus.

Choć na polskim rynku są producenci posiadający większe doświadczenie, nie mogli wystartować w tym przetargu. Dlaczego? Bo jego specyfikacja bardzo szczegółowo określiła, jaki autokar może zostać przebudowany na krwiobus. Centrum krwiodawstwa określiło nie tylko moc, moment obrotowy czy pojemność bagażnika, ale też takie szczegóły, jak sposób sterowania skrzynią biegów czy model filtru paliwa.

To nie koniec naruszeń ustawy o zamówieniach publicznych, jakie stwierdził UZP. Choć Zeszuta miała obowiązek złożyć świadectwo dla samochodu specjalnego, nie zrobiła tego. Nie spełniła też kilku wymogów technicznych określonych w przetargu. Kontrolerzy UZP nie mają wątpliwości: „W takiej sytuacji zamawiający jest obowiązany odrzucić ofertę”. Jednak tak się nie stało. Co więcej, resort zdrowia, któremu podlegają centra krwiodawstwa, we wrześniu ogłosił kolejny przetarg. Tym razem na zakup trzech ambulansów. Specyfikacja przetargu była identyczna jak w pierwszym przetargu. I tym razem wygrała Zeszuta.

Reklama

>>>Czytaj dalej>>>



Według naszych ustaleń resort zdrowia za każdy zamówiony ambulans może przepłacać nawet pół miliona złotych. "Za kilkaset tysięcy złotych mniej niż Zeszuta budujemy tego typu ambulans, choć autokar, z którego korzystamy, jest na rynku pół miliona droższy niż bazowy autobus Zeszuty" - opowiada "Dziennikowi Gazecie Prawnej" pracownik branży zajmującej się pobieraniem krwi.

Reklama

Co na to Ministerstwo Zdrowia? Twierdzi, że regionalne centrum krwi poinformowało ministerstwo o opinii UZP już po rozpoczęciu kolejnej procedury przetargowej i dlatego informacje nie mogły być brane pod uwagę przy rozstrzyganiu kolejnego przetargu. Resort twierdzi, że specyfikacja była w porządku, a jego wyniku nikt nie oprotestował. W piśmie do redakcji rzecznik Piotr Olechno stwierdził, że błędy w specyfikacji to "pomyłki pisarskie". "Dotyczą etapu sprawdzania oferty przez Komisje Przetargową powołaną w regionalnym centrum krwiodawstwa i są to błedy formalne" - przekonuje.

Zdaniem prezesa Centrum Zamówień Publicznych Dariusza Koby, w takich sytuacjach interweniować powinni przede wszystkim producenci, którzy czują się dyskryminowani. "Ich protest ma o wiele większą siłę rażenia niż kontrola UZP" - przekonuje szef CZP.

Co ustalił UZP?

"Dokonany przez zamawiającego opis przedmiotu zamówienia, poprzez postawienie niezasadnych wymogów co do parametrów, wyraźnie wskazywał na produkt jednego producenta pojazdów bazowych, a zatem narusza zasadę równego traktowania wykonawców”.

Kontrola wykazała, iż Zeszuta Sp. z o.o. nie złożyła w ofercie wymaganego przez zamawiającego "świadectwa samochodu/autobusu specjalnego”. A zamawiający wymagał takiego dokumentu w warunkach przetargu. Mimo to nie zażądał go od wykonawcy. Zdaniem UZP w myśl ustawy Prawo zamówień publicznych oferta wykonawcy w tej sytuacji podlegała odrzuceniu przez zamawiającego.