Klaudia ma 14 lat, mieszka w Warszawie. Koleżanki z klasy, do której do niedawna chodziła, nieustannie dokuczały jej, wytykając niski wzrost i tuszę. Klaudia nie wytrzymała dręczenia: najpierw zaczęła podbierać matce tabletki nasenne, a później uciekała ze szkoły. Wiosną tego roku usiłowała się powiesić w łazience własnego mieszkania. Uratowano ją w ostatniej chwili.

Reklama

Wcześniej, w połowie 2007 roku całą Polską wstrząsnęła historia 14-letniej Ani, gimnazjalistki z Gdańska, która usiłowała się zabić po tym, jak molestowali ją koledzy z klasy.

Przyczyny tragedii są zazwyczaj bardzo podobne. "Próby samobójcze podejmują młodzi ludzie z rodzin dotkniętych problemem przemocą czy alkoholizm oraz ci, którzy nie radzą sobie w szkole. Trzecia grupa to młodzi ludzie, którzy usiłują odebrać sobie życie z powodu zawodu miłosnego" - mówi Wiesław Adamowicz, psycholog specjalizujący się w problemach dzieci.

Liczba młodych samobójców wciąż rośnie: w 2006 roku policja zarejestrowała ich 219, ale już rok później 393. W zeszłym roku próby samobójcze podjęło 416 osób, które nie ukończyły 19. roku życia. Połowa z nich zakończyła się śmiercią.

Specjaliści twierdzą jednak, że te oficjalne liczby są znacznie zaniżone. Dlaczego? Bo śmierć samobójcza jest tematem tabu, czymś, co należy ukryć. "Statystyki policyjne nie odzwierciedlają realnej skali zjawiska" - mówi prof. Agnieszka Gmitrowicz, przewodnicząca sekcji naukowej psychiatrii dzieci i młodzieży Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. "Największym problem w Polsce jest to, że nikt, poza policją, nie rejestruje prób samobójczych. W większości krajów europejskich jest taki obowiązek, a u nas nie są one wpisywane nawet w historię choroby czy wypis ze szpitala. A prawda jest taka, że połowa pacjentów szpitali psychiatrycznych ma za sobą co najmniej jedną próbę samobójczą" - dodaje prof. Gmitrowicz.

Kilka dni temu problem omawiano w biurze Rzecznika Praw Dziecka. Na spotkaniu pojawili się przedstawiciele resortów edukacji, sprawiedliwości, pracy, a także policjanci i lekarze. Konkuzja była jasna: w Polsce trzeba natychmiast stworzyć bazę danych o zjawisku samobójstw dzieci oraz wypracować jednolite standardy postępowania.

W 2002 roku w resorcie zdrowia opracowano taki plan, jednak nigdy nie został wprowadzony w życie. Od 2007 roku działa też Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, który ma wypracować jednolity program zapobiegania samobójstwom. Problem jednak w tym, że data przygotowania tego programu jest stale odkładana na później. "Teraz wyznaczono ją na 2012 rok. Tymczasem inne kraje Europy mają już takie programu, albo są bardzo bliskie ich stworzenia mówi prof. Agnieszka Gmitrowicz.

Jak taki system powinien wyglądać? Zdaniem ekspertów na początek potrzebna jest kampania społeczna, a zaraz potem trzeba zacząć działania profilaktyczne. "Cała Europa działa w ten sposób: trzeba sprawdzić, z jakich środowisk i rodzin pochodzą niedoszli młodociani samobójcy a później przeprowadzić solidną pracę z ich nauczycielami i rodzinami" - mówi Wiesław Adamowicz. Według niego pracę powinni prowadzić wspólnie przedstawiciele organizacji pozarządowych, pracownicy socjalni, policjanci i lekarze.