"Fakt" pisze wręcz o hańbie brytyjskiej temidy. Nic dziwnego - decyzji o wsadzeniu niewinnego człowieka do więzienia na 16 lat nie da się inaczej opisać. Tym bardziej, że Stafana Kiszkę osądzono na podstawie zmanipulowanego materiału dowodowego. Prokuratorzy zataili przed sądem fakt, że Kiszko był bezpłodny. Mało tego, Kiszko w ogóle nie mógł produkować spermy. Tymczasem na ubraniu ofiary znaleziono czyjeś nasienie.

11-letnia Lesley Molseed została zamordowana w 1975 roku w miasteczku Rochdale w północnej Anglii. Dziewczynka wyszła po pieczywo do sklepu. Trzy dni później policja odnalazła na bagnach jej zwłoki. Morderca zanim 12 razy wbił jej nóż w plecy, brutalnie ją zgwałcił. Na majtkach ofiary były ślady jego spermy.

Po prawie rocznym śledztwie policja uznała, że zbrodni dokonał młody Stefan Kiszko. Polak dostał dożywocie. W więzieniu był wielokrotnie gwałcony i bity. Po 16 latach apelacji, w końcu wyszedł na wolność. Policja i prokuratura przyznały się do wielkiej manipulacji, a sąd do pomyłki. Polaka uniewinniono i zrehabilitowano. Stefan był już jednak wrakiem człowieka. Rok po wyjściu z więzienia zmarł na zawał. Nie zdążył nawet odebrać 500 tys. funtów odszkodowania, jakie przyznał mu sąd.

Dopiero teraz na ławie oskarżonych zasiadł prawdziwy morderca. 54-letni Richard Castree wpadł przypadkowo. Przy okazji innego przestępstwa policja porównała jego DNA z próbką DNA, jaka zachowała się na bieliźnie małej Lesley.





Reklama