"Rozumiem, że Polacy mogli się poczuć urażeni tym sformułowaniem. Ludzie mogliby pomyśleć, że obozy były polskie. Ale to oczywiście nieporozumienie, bo były to nazistowskie obozy na terytorium Polski" - tłumaczy się w dzienniku.pl redaktor dziennika "Algemeen Daglbad". I zaraz dodaje, że na dniach w gazecie ukaże się sprostowanie.
Cały artykuł w holenderskiej gazecie poświęcony był zmarłej niedawno Irenie Sendlerowej - bohaterce, która uratowała życie 2,5 tysiąca żydowskich dzieci w czasie niemieckiej okupacji. Tekst opisujący jej życie ukazał się 13 maja - podał serwis tvn24.pl.
W trzecim akapicie autor artykułu użył sformułowania: "Żydzi byli deportowani do polskich obozów zagłady". W odpowiedzi polska ambasada w Holandii dzwoniła do redakcji "Algemeen Daglbad". Ambasador Jan Stańczyk wystosował też list, w którym poprosił o sprostowanie i zwrócił dziennikarzom uwagę, że coś takiego jak "polskie obozy zagłady" nie istniało.
Nie dawniej jak wczoraj polskie MSZ interweniowało w sprawie tekstu zamieszczonego w tygodniku "Tyrone Courier" wydawanym w Irlandii. Redakcja napisała o "polskim obozie koncentracyjnym". Wydawca Ian Greer najpierw upierał się, że nie będzie za nic przepraszał, ale kilka godzin później w rozmowie z dziennikiem.pl obiecał, że w przyszłym tygodniu gazeta zamieści przeprosiny.
Zagraniczne gazety, które używają sformułowań "polskie obozy", tłumaczą, że to tylko określenie położenia geograficznego tych hitlerowskich fabryk śmierci. Jednak polskie władze zawsze reagują na takie sformułowania. Zwykle potem redakcje przepraszają. Zmieniono nawet oficjalną nazwę obozu Auchwitz, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, kto go zbudował i kto dokonywał w niej eksterminacji setek tysięcy ludzi.