Czy jakikolwiek kanon może być atrakcyjny? Obawiam się, że gdybyśmy co roku wpisywali do niego najlepiej sprzedające się książki, to i tak uczniowie studiowaliby je z taką gorliwością jak dziś "Kordiana" czy "Treny". Ambitniejsi, mając 15 czy 18 lat, biorą książkę, która ma prowokować, wykazać ich samodzielność myślenia, pomóc zaimponować dziewczynie (chłopakowi) albo i nauczycielowi. Lektury masowe są natomiast wyznaczane przez różne zjawiska sub- czy popkulturowe, a nie przez szkołę.

Reklama

Kanon jest przede wszystkim instrumentem przyswajania idiomów kulturowych. Kultura narodowa jest swoistym alfabetem, w który trzeba młodego człowieka wtajemniczyć. Obejmuje on nazwiska, postaci literackie czy wydarzenia historyczne, które tworzą trwalszą strukturę dialogu - sporu ciągnącego się często z pokolenia na pokolenie. W sporze tym przesuwają się fronty, zmieniają sojusze, ale pozostają pewne dzieła, postacie literackie, metafory, które mają charakter stałych punktów odniesienia.

Kiedy mówimy: "Konrad", "Kmicic" czy "Wokulski", to mamy w pamięci system odniesień kulturowych, które tworzą z nas naród czy społeczeństwo, a nie hordę, tłum czy masę. Kanon literacki jest jak program komputerowy - w jakimś sensie zawsze ogranicza, ale z drugiej strony czyni w ogóle możliwym korzystanie z urządzenia. A zatem układanie listy lektur nie polega na wybieraniu książek, które lubimy, ale takich, które stanowią istotne punkty odniesienia całego systemu. Można nie lubić Słowackiego czy Sienkiewicza, ale bez Sienkiewicza nie zrozumiemy przecież Żeromskiego. Można nie lubić Gombrowicza, ale próba rozumienia bez niego współczesnej kultury polskiej nie może się powieść.

Większa część moich propozycji nie wymaga specjalnych wyjaśnień. Kanon dla literatury staropolskiej i XIX-wiecznej aż po dwudziestolecie międzywojenne jest ukształtowany i irytujące jest szukanie tu udziwnień. Oczywiste braki (np. Dąbrowska czy Skamandryci) są podyktowane jedynie narzuconą liczbą 20 pozycji. Myślę natomiast, że począwszy od drugiej wojny światowej ta hierarchia jeszcze się nie ukształtowała. Widziałbym tu większy margines dla sporu i eksperymentów.

Reklama

Nie bałbym się wprowadzenia do kanonu lektur innych form niż beletrystyka i poezja. Uważam, że zbyt rzadko sięga się w szkole do literatury pamiętnikarskiej i eseistyki. Wreszcie warto porozmawiać o włączeniu do kanonu tekstów o charakterze publicznym takich jak ważne wykłady, np. noblowski wykład Miłosza, wystąpienie Wałęsy w Kongresie USA czy wybór homilii Jana Pawła II. To są teksty użytkowe, których znaczenie daleko wykracza jednak poza doraźność, to są teksty - pomniki kultury narodowej.

Mój osobisty kanon lektur:

Jan Kochanowski, "Pieśni" i "Treny"

Reklama

Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz", "Dziady", liryki

Juliusz Słowacki, "Kordian", "Beniowski", wiersze

Zygmunt Krasiński, "Nie-Boska komedia"

Cyprian Kamil Norwid, poezje

Henryk Sienkiewicz, "Potop"

Bolesław Prus, "Lalka"

Stanisław Wyspiański, "Wesele"

Stefan Żeromski, "Popioły" lub "Przedwiośnie"

Władysław Reymont, "Ziemia obiecana"

Tadeusz Borowski, wybór opowiadań

Gustaw Herling-Grudziński, "Inny świat"

Witold Gombrowicz, "Dzienniki"

Jerzy Stempowski, wybrane eseje

Andrzej Bobkowski, "Szkice piórkiem"

Józef Mackiewicz, "Droga donikąd"

Sławomir Mrożek, "Tango"

Czesław Miłosz, poezje

Zbigniew Herbert, poezje

Jan Paweł II, wybór homilii