Rozporządzenie w tej sprawie, już podpisane przez minister edukacji Katarzynę Hall, zacznie obowiązywać w pierwszych klasach szkoły podstawowej i gimnazjum od nowego roku szkolnego 2009/2010. Wiceminister edukacji Krystyna Szumilas podkreśla, że nowa podstawa jest napisana w języku wymagań, a nie jak dotychczas w języku życzeniowym.

Reklama

"Dokument jasno precyzuje, co dany uczeń musi wiedzieć po danym etapie edukacyjnym" - wyjaśnia. Podkreśla jednak, że to nauczyciel ma tego wymagać od ucznia. Nauczyciele nie mają nic przeciwko temu i chwalą nowe rozwiązanie. "Ściśle określone wymagania mogą wymóc wyrównanie poziomu nauczania w różnych szkołach" - podkreśla Cezary Urban, poseł PO i dyrektor XIII Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie, uznawanego od lat za jedno z najlepszych w Polsce.

Wprowadzenie wymagań oznacza, że przedszkolak kończący edukację powinien umieć wznosić konstrukcje z klocków i tworzyć kompozycje z różnorodnych materiałów niezależnie od tego, w jakiej miejscowości w Polsce chodził do przedszkola. Podobnie licealista kończący klasę maturalną w małym mieście czy w stolicy powinien umieć scharakteryzować uwarunkowania geograficzne rozwoju cywilizacji na Bliskim i Dalekim Wschodzie czy podać najważniejsze postanowienia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

Jednak nie wszystkie rozwiązania podstawy zbierają pochlebne opinie. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz ma zastrzeżenia do jego zdaniem zbyt wczesnej specjalizacji. Zwraca uwagę, że już po pierwszej klasie liceum uczeń ma kończyć naukę ogólną i szkolić się tylko z tych przedmiotów, które będzie zdawał na maturze.

"To nie sprawdziło się w innych krajach, np. Niemcy wycofują się z takiego rozwiązania" - mówi Broniarz. "Wczesna specjalizacja sprawi, że ostatnie dwa lata liceum przekształci się w kurs przygotowania do zdania matury" - przyznaje dyrektor Urban.

Według Broniarza dyskusyjne jest też przyjęcie programu liniowego w miejsce spiralnego, co oznacza, że w kolejnych klasach uczeń nie będzie powracał do wcześniej poznanych treści, lecz uczył się nowych, a program gimnazjum i liceum jest traktowany ciągle jako jedna całość.

Kontrowersje wzbudza też zapis o liczbie lektur z języka polskiego, o którym pisaliśmy krytycznie kilka tygodni temu. Wiele środowisk konsultujących projekt, zwracało uwagę, że sformułowanie "nie mniej niż pięć pozycji książkowych w roku szkolnym", to zdecydowanie za mało.

Reklama

Emocje budzi sprawa obniżenia wieku szkolnego do sześciu lat. Choć rozporządzenie tego nie wprowadza, jednak podstawy są tak opracowane, że przewidują taką możliwość. "Nie mam wątpliwości, że to przygotowanie do wprowadzenia sześciolatków do pierwszej klasy w sytuacji, gdy ta sprawa nie jest jeszcze przesądzona" - uważa szef ZNP.

Zdecydowanie zaprzecza temu wiceminister edukacji Krystyna Szumilas: aby obniżyć wiek szkolny, trzeba przegłosować odpowiednią ustawę, a ta jest w Sejmie dopiero po pierwszym czytaniu.