To założenia projektu nowelizacji ustawy antynikotynowej opracowanego w resorcie Ewy Kopacz, do którego dotarł Newsweek.pl. Zakłada on wprowadzenie zakazu "informacji o wyrobach tytoniowych". Co oznacza, że sprzedawca będzie musiał usunąć papierosy z widocznych miejsc w sklepie. Tym samym znikną wszystkie gabloty z wyrobami tytoniowymi, a produkty będą musiały trafić... np. pod ladę.
Dojdzie do kuriozalnych sytuacji. Gdy klient zapyta np. o paczkę Marlboro, niedostępną akurat na stanie, sprzedawca nie będzie mógł mu zaproponować innej marki. Powie tylko krótkie "nie ma", a klient jak w teleturnieju będzie musiał zgadnąć, jakie marki są dostępne. Kupi papierosy tylko wtedy, gdy zgadnie trafnie.
Przy okazji klient zostanie uświadomiony, jak groźny jest nałóg, któremu się oddaje - nowela przewiduje bowiem obowiązek umieszczania w punktach sprzedaży papierosów specjalnychtablic z napisami o szkodliwości palenia.
>>>Zakaz palenia na przystankach nielegalny
"To bardzo dobre rozwiązanie ze względów społecznych" - mówi Newsweekowi.pl Damian Raczkowski (PO) z sejmowej komisji zdrowia. "Widoczne w sklepach kolorowe paczki papierosów nie będą kusiły. Celem nowelizowanej ustawy jest przecież zniechęcenie, zwłaszcza młodych ludzi, do palenia" - mówi.
>>>Straż miejska zawstydzi palących
Rewolucja czekać też będzie uzależnionych od nikotyny kierowców. Resort zdrowia zaproponował bowiem wprowadzenie zakazu palenia przez osoby prowadzące pojazd. Co ciekawe, rozwiązanie to oprotestował resort infrastruktury, argumentując, że zakaz będzie trudny do wyegzekwowania, pozostanie zatem martwym prawem.
Projekt Ministerstwa Zdrowia ma wpłynąć do Sejmu w przyszłym tygodniu. Część zawartych w nim rozwiązań z powodzeniem funkcjonuje już w niektórych krajach skandynawskich oraz w Anglii i Walii.