Jak dowiedział się DZIENNIK, sprawa dotyczy spreadu, czyli różnicy pomiędzy kursem kupna i sprzedaży waluty, w jakiej Bank Millennium udzielił klientowi pożyczki. Druga sprawa, z jaką UOKiK zamierza się zwrócić do sądu, to zbyt ogólne zdaniem urzędu zapisy dotyczące dodatkowych zabezpieczeń kredytu. Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK, ma skierować pozew w tych sprawach jeszcze przed Wielkanocą.

Reklama

"Jeżeli sąd uzna te klauzule za niedozwolone, wyrok będzie wiążący nie tylko dla Banku Millennium, ale również dla wszystkich innych, które udzielały i udzielają kredytów hipotecznych" - mówi nam rzeczniczka UOKiK Małgorzata Cieloch.

>>> UOKiK idzie na wojnę z bankami

Millennium nie chce na razie komentować zarzutów. Argumentuje, że do tej pory oficjalnie nie dostał jeszcze żadnego zawiadomienia o pozwie, a o całej sprawie dowiedział się od dziennikarzy. "Nie dostaliśmy jeszcze na piśmie zarzutów dotyczących standardów naszych umów kredytów hipotecznych, więc nie wiemy, czego one dotyczą. Siłą rzeczy nie możemy ich komentować" - mówi nam Wojciech Kaczorowski z Banku Millennium. "Dziwi nas jednak zachowanie UOKiK, bo jeszcze nie tak dawno w tych sprawach korespondowaliśmy z urzędem i stosowaliśmy się do wszystkich jego uwag" - dodaje.

Reklama

Sprawa jest poważna, bowiem w ostatnich miesiącach spread bardzo wzrósł. "Jeszcze do jesieni ubiegłego roku średnia różnica w przypadku franka szwajcarskiego wynosiła 15 gr. Teraz to już średnio pięć groszy więcej. Są jednak banki, jak np. Dombank, które do jednego franka doliczają sobie nawet 40 gr" - mówi nam Paweł Majtkowski, główny analityk firmy doradczej Finamo. "Mogą to robić, bo w umowach najczęściej zastrzegają sobie, że spłata rat kredytu następuje po kursie ustalanym przez bank" - dodaje.

>>> Banki każą nam dopłacać do kredytów

Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, byłego wiceprezesa NBP, a obecnie partnera firmy doradczej Ernst & Young, w umowach musi być dokładnie sprecyzowane, ile w procentach wynosi spread. Jeszcze dalej idzie Paweł Majtkowski. "Banki powinny sprzedawać walutę po średnim kursie NBP, a swój cały zysk zawrzeć w marży kredytu. Natomiast do tej pory, walcząc o klientów, starały się ukryć zysk, zaniżając marżę, przy jednoczesnym podwyższaniu spreadu" - mówi.

Reklama

Nieuczciwe zdaniem ekspertów jest również żądanie dodatkowych zabezpieczeń w chwili, gdy spadły ceny mieszkań, a drożeje waluta, w jakiej udzielony był kredyt. "Sprawa dotyczy problemu wyrównania przez klienta różnicy pomiędzy kwotą udzielonego kredytu a realną ceną nieruchomości oraz sytuacji, gdy bank żąda przedstawienia innej nieruchomości jako zabezpieczenia. Stanowisko Komisji Nadzoru Finansowego znacznie ograniczyło bankom takie możliwości" - mówi Emil Szweda, analityk Open Finance i ekspert od kredytów hipotecznych.

Jego zdaniem banki popełniły błąd, gdy w okresie świetnej sytuacji gospodarczej w pogoni za klientem udzielały ryzykownych pożyczek. "Jeżeli ktoś udziela kredytu na 130 proc. wartości nieruchomości, to sam jest sobie winien" - dodaje Szweda.

>>> Polbank już nie zmusza do zmiany umów

Sprawa nieuczciwych zapisów w umowach stała się głośna, gdy Polbank zażądał od części swoich klientów podpisania aneksu, z którego wynikało, że pobierana przez bank marża wzrośnie o 0,5 proc. Po reakcji KNF i UOKiK w poniedziałek Polbank ogłosił, że nie będzie się już domagał podpisywania aneksów. Zapytaliśmy bank, ilu klientów podpisało do tej pory niekorzystne dla nich aneksy i czy będą zmuszeni płacić wyższe raty do momentu, gdy KNF stwierdzi, czy praktyki Polbanku są legalne. Polbank odmówił odpowiedzi na te pytania. "Umowy podpisane do tej pory będą obowiązywać, ale orzeczenie KNF będzie dla klientów podstawą do wystąpienia na drogę sądową przeciwko Polbankowi" - mówi nam Krzysztof Lange, radca prawny i ekspert prawa bankowego z kancelarii Chałas i Wspólnicy.