Jacek Wierzchowski, 32-latek z Warszawy, pracuje w dużej firmie wydawniczej. O kupnie własnego mieszkania myśli od dawna. "Jednak kiedy rok temu poszedłem do banku i dowiedziałem się, że rata za warte 380 tys. zł dwupokojowe mieszkanie będzie wynosiła ponad 2 tys. zł, uznałem, że nie stać mnie na to. Bank zabierałby mi ponad połowę pensji. Straciłem wówczas wiarę w to, że kiedykolwiek będę miał własne mieszkanie" - opowiada mężczyzna.
Kiedy zaczął się światowy kryzys i mieszkania potaniały, Wierzchowski odzyskał nadzieję, że w końcu będzie go stać na własny lokal. W marcu wypatrzył nieduże mieszkanie na Mokotowie za 290 tys. zł. Był przekonany, że rata kredytu za taką nieruchomość wyniesie góra 1,6 tys. zł. Dlatego kiedy w banku poinformowano go, że będzie to 2 tys. zł, poczuł się oszukany. "To jakieś nieporozumienie. Chciałem kupić mieszkanie o prawie 100 tys. tańsze niż przed rokiem, a rata praktycznie jest taka sama. W takiej sytuacji już chyba do końca życia będę mieszkał w wynajętej kawalerce" - mówi rozżalony mężczyzna.
Emil Szweda, ekspert z Open Finance, wyjaśnia, że raty kredytów wzrosły, bo banki prawie trzykrotnie podniosły marże. O ile jeszcze rok temu wynosiły one średnio 1 proc., to teraz skoczyły do 2,8 proc. "Trudno przewidzieć, o ile jeszcze spadną ceny nieruchomości, ale możemy być pewni, że marże w niedługim czasie znowu pójdą w górę. W tej chwili kredyty hipoteczne są towarem bardzo ekskluzywnym, dlatego banki będą sobie za nie coraz więcej liczyć" - twierdzi Szweda.
Oficjalnie do kolejnego podniesienia marży przyznaje się DomBank. "Faktycznie nasi klienci mogą się tego spodziewać. Nie umiem jeszcze powiedzieć, o ile wzrosną marże, ale na pewno taka decyzja zapadnie" - mówi nam Łukasz Bald, prezes DomBanku. DZIENNIK ustalił, że podwyżka ma być jednoprocentowa, co oznacza, że rata 300-tysięcznego złotowego kredytu zaciągniętego na 30 lat wzrośnie z 2 tys. zł do 2,2 tys. zł.
Konsekwencje tego uderzą m.in. w Joannę i Grzegorza Piotrowskich z Wrocławia, którzy starają się o pożyczkę w ramach programu "Rodzina na swoim", dzięki czemu połowę odsetek będzie spłacał za nich rząd. "Ale drugą połowę będziemy musieli wyłożyć z własnej kieszeni. Dlatego ostatnio przestały nas cieszyć nawet kolejne informacje o spadkach cen mieszkań. Co z tego, skoro korzysta z nich tylko bank" - mówi Joanna.