Uczestnik musi odpowiedzieć na 21 pytań. Główna wygrana to 250 tys. zł. Przed nagraniem każdy z zawodników podłączony do wykrywacza kłamstw odpowiada na 100 pytań wymyślonych przez scenarzystów. Potem prowadzący wybiera te, które zostaną zadane przed kamerą. Odpowiadając zgodnie z prawdą na kolejne z nich, gracz gromadzi na swoim koncie pieniądze.

Reklama

Może w każdej chwili zrezygnować. Jeśli skłamie, odpowiadając na pytanie, lub unika odpowiedzi na już zadane, przegrywa wszystko. W studiu na wyeksponowanej kanapie siedzą bliscy zawodnika.

>>>Przyznała się na wizji, że bije dziecko

W "Momencie prawdy" bezustannie padają pytania odsłaniające najskrytsze tajemnice zawodników. "Czy pamiętasz imiona wszystkich swoich partnerek seksualnych?" - dociekał prowadzący. Uczestnik zaprzeczył w obecności swojej ukochanej. Inna z kobiet przyznała się do zdrady męża, potwierdzając, że nie było w jej życiu mężczyzny, którego by nie zdradziła. Z kolei 23-letnia dziewczyna wyjawiła, że miała w życiu więcej partnerów seksualnych, niż sama ma lat.

Reklama

W jednym z ostatnich odcinków polały się łzy. Kobieta odpowiadająca na pytania wyznała, że czuje się niekochana i że zasługuje na lepszego męża. Małżonek siedzący na kanapie starał się nie tracić rezonu. "Jeżeli chce, może poszukać szczęścia. Dasz palec, będzie chciała rękę, z każdą kobieta tak jest" - kontrował. Ostatecznie kobieta odeszła z programu z niczym, bo według wariografu skłamała, odpowiadając "tak" na pytanie: "Czy potrafisz wyobrazić sobie życie bez swojego męża?".Wcześniej wyznała, że zdarzało jej się udawać, że śpi, aby uniknąć seksu, i że małżeństwo zrujnowało jej życie.

>>>Satyryk przegrał z wykrywaczem kłamstw

Bliscy gracza mają możliwość jednorazowego protestu, jeśli nie chcą usłyszeć odpowiedzi na zadane pytanie. Mąż kobiety poderwał się z miejsca, kiedy Zygmunt Chajzer przeczytał pytanie: "Czy kiedykolwiek mąż uderzył cię w obecności dzieci?". Zgodnie z regulaminem natychmiast zadano inne pytanie.

Reklama

Producent programu przekonuje o jego dobrych stronach. "Dla niektórych może mieć on rolę terapeutyczną. Są ludzie, którzy wielu rzeczy nie potrafią powiedzieć bliskim wprost. Potrzebują do tego swego rodzaju tuby, więc zgłaszają się do nas" - mówi Małgorzata Stanowska, PR manager programu.

Katarzyna Świerczyńska: Dobrze się pani bawiła, oglądając "Moment prawdy"?
Urszula Jarecka*: Żartuje pani? To straszne, żałosne widowisko.

Ale prowadzący Zygmunt Chajzer przekonywał w jednym z wywiadów, że program ma też charakter terapeutyczny.
Absolutnie nie! Jeśli ktokolwiek wierzy, że poprzez udział w tym widowisku załatwi coś, przekaże komuś jakąś prawdę, o której nie miał wcześniej odwagi powiedzieć, to producenci programu po prostu nadużywają jego zaufania. Nie ma czegoś takiego jak terapia na wizji, terapia jest czymś bardzo intymnym. Pomaga człowiekowi dojść do równowagi, a tu ludzie wychodzą ze studia i wracają do własnego życia, często pełni gniewu na siebie, swoich bliskich. Tu nie ma pozytywnego zakończenia. Tym bardziej że zadawane pytania są nastawione na skonfliktowanie gracza z bliskimi siedzącymi na kanapie w studiu.

Uczestniczka jednego z ostatnich odcinków powiedziała, że nie zależy jej na pieniądzach. Przyznając, że czuje się niedoceniania i niekochana, podkreślała, że chce w ten sposób udowodnić coś swojemu mężowi.
Ale w tym programie gra się o pieniądze. Jeśli ta kobieta sądziła, że w ten sposób podniesie swoje poczucie wartości, to trafiła w złe miejsce. Ludzie nie zdają sobie sprawy z własnych ograniczeń i wrażliwości. Uczestnicy "Momentu prawdy" są krzywdzeni. Kobieta, o której mówimy, w żadnym wypadku nie powinna być potem pozostawiona sama sobie. Przecież jeśli w jej małżeństwie coś nie grało, to jestem przekonana, że po tym, co stało się na wizji, jej związek zupełnie się rozpadnie.

Co ludzi pociąga w tego typu programach?
To żer dla wszystkich ciekawskich, którzy lubią podglądać cudze życie. Tego typu programy wyrządzają wiele złego. Od banalizacji i ośmieszania terapii po chociażby - jak w przypadku
"Momentu prawdy" - podważenie zaufania dla skuteczności badania wariografem.

*Urszula Jarecka, socjolog kultury