"Przez te filmy chcemy pokazać, że można je odczytać także w inny sposób. Że jest w nich pewna dziwność, inność. W <Ziemi obiecanej> na przykład można domniemywać, że między głównymi bohaterami, Karolem i Morycem, jest coś więcej niż tylko przyjaźń. Moryc wręcz podkochuje się w Karolu" - mówi Sebastian Liszka zFundacji Kultura dla Tolerancji, współorganizator krakowskiego festiwalu "Sztuka dla Przyjemności", który poprzez wystawy, wykłady i projekcje filmowe ma krzewić tolerancję.

Reklama

>>> Biedroń: Rząd nie walczy z homofobią

Już robocze hasło agitujące do uczestniczenia w wydarzeniu jest mocno kontrowersyjne. "Jesteśmy prostytutkami. Oddawanie siebie Wam, widzom, podglądaczom łasym na sprośności, jest czynem wysoce ulicznym" - można przeczytać w liście, który do DZIENNIKA przesłała fundacja.

Aktywiści z fundacji organizujący dla widzów projekcje m.in. filmów Andrzeja Wajdy nie widzą w tym nic niestosownego. Tłumaczą, że obrazy laureata Oscara świetnie nadają się do promocji ich idei. "No bo np. w filmie &lt;Anastazja&gt; aktor gra dwie postacie - męska i kobiecą" - mówi nam Liszka. Przed projekcją filmu "Panny z Wilka", który powstał na podstawie książki Jarosława Iwaszkiewicza, będzie wykład specjalisty od orientacji seksualnej pisarza.

&gt;&gt;&gt; Polscy geje głosują na PO

Fundacji przyświeca podobny cel, co organizatorom marszów gejów i lesbijek. To właśnie dlatego organizuje ona swoją imprezę kulturalną w kwietniu. Będzie przedsmakiem majowego przemarszu aktywistów, który ma przekonać krakowian, że nie warto atakować gejów.

"Po raz pierwszy postanowiliśmy oddzielić od siebie te dwie imprezy. Marsz tolerancji i tak zwraca na siebie uwagę. Jest wokół niego dużo szumu i nerwów. A inne wydarzenia są jakby w jego cieniu. Chcemy, by teraz było inaczej. Chcemy, by festiwal też był widoczny" - mówi Liszka.



Reklama