Łódź to jedne z najbardziej dziurawych miast w Polsce. Od początku roku do Zarządu Dróg i Transportu spłynęło już 313 wniosków o odszkodowanie od kierowców, którzy uszkodzili pojazd w wyrwie. To o 151 więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Stolica włókiennictwa przegoniła pod tym względem inne, duże polskie miasta: Wrocław (139) Gdańsk (75), Poznań (190), Kraków (200).

Reklama

>>> Większość dróg wymaga remontu

Co zrobić, żeby bez kłopotów uzyskać odszkodowanie komunikacyjne? Warto mieć świadka i zdjęcia z miejsca zdarzenia. Trzeba też szczegółowo opisać zajście, a dokumenty złożyć w zarządzie dróg i transportu w mieście, gdzie zniszczyliśmy pojazd.

Na twoje zdjęcia czekamy też na kraj@dziennik.pl.

>>> Poluj na dziurę. Zrób zdjęcie i nam wyślij

Reklama

Aby podnieść rangę wniosku przydatna bywa także obecność policji. "Ubezpieczyciel może mieć wątpliwości, ale przy potwierdzeniu z policji, nie odrzuci wniosku" - radzi Marcin Kowalczyk, inspektor z Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.

Potem należy już tylko uzbroić się w cierpliwość. W ciągu 30 dni od chwili złożenia wniosku sprawa zostaje przekazana ubezpieczycielowi, który go rozpatruje dokumenty. Trwa to ok. dwa tygodnie. Nie oznacza to jednak wcale, że tak szybko dostaniemy pieniądze. Należy uzbroić się w cierpliwość. Ale jak pokazują liczne przykłady: nie warto odpuścić.

Reklama

>>> Nie daj się dziurze. Walcz o odszkodowanie

"Czekałem niecałe dwa miesiące. Za zniszczoną felgę, dwie opony i zderzak wypłacono mi 2,5 tysiąca złotych" - opowiada Filip Łabędowicz, który wjechał w jedną z łódzkich dziur. "Wyrwa była tak duża, że zmieściłoby się w niej pół autobusu. Do tego znajdowała się na środku skrzyżowania" - dodaje.