Metallica, Queen, Carlos Santana, Amy Winehouse - to tylko niektóre z długiej listy megagwiazd, które występowały na Rock in Rio. Na kolejnych edycjach tego największego festiwalu rockowego świata bawiło się od 300 tys. nawet do półtora miliona ludzi. Festiwal trzy razy odbywał sie w Rio de Janerio, potem powędrował do Lizbony i Madrytu. Kolejnym przystankiem miała być Warszawa.
Tak się nie stanie. Na wtorkowym posiedzeniu zarządu miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz podjęła decyzję, że miasto nie dołoży do imprezy, choć wcześniej wydawało się, że jest na to ogromna szansa.
"Oceniliśmy , że skoro brakuje na inne inwestycje, to nie możemy wydawać pieniędzy na festiwal" - mówi wiceprezydent Andrzej Jakubiak.
>>> Zobacz harmonogram tegorocznego festiwalu w Jarocinie
Jako pierwszy o możliwości organizacji imprezy w Polsce napisał w grudniu ubiegłego roku tygodnik "Newsweek". Od tamtej pory trwały trzymane w tajemnicy negocjacje ratusza z organizującą festiwal brazylijską firmą Better World. Przedsiębiorstwo nie jest w Warszawie anonimowe, bo już wcześniej udanie współpracowało przy instalacji największej w kraju choinki świątecznej pod Pałacem Kultury.
Festiwal miał się odbyć na łące przy ul. Radzymińskiej na warszawskim Targówku. To to samo miejsce, które wcześniej upatrzyli sobie wspierani przez PiS kupcy ze stadionu Dziesięciolecia. Działka ma bardzo dobrą lokalizację, która po imprezie masowej pozwala szybko rozwieść tysiące ludzi.
Sam festiwal finansowany jest z pieniędzy sponsorów i z wpływów biletów, miasto miałoby jedynie przygotować infrastrukturę. "Taka impreza to nie tylko budowa sceny. Trzeba by doprowadzić tam wszystkie media, zbudować ulice" - mówi wiceprezydent Andrzej Jakubiak.
Koszty takiego przystosowania terenu oszacowano na ok. 60 mln zł. Zdaniem ratusza to za dużo. "W Warszawie ciągle brakuje miejsca z dobrą infrastrukturą do organizacji dużych imprez plenerowych, ale uznaliśmy, że w czasach kryzysu ważniejsze są inne potrzeby, jak budowa głównych dróg, rozwój komunikacji" - mówi Jakubiak.