Najostrzej krytykował ją wicepremier Grzegorz Schetyna: "To nie jest do zaakceptowania" - przekonywał. Prezydent stolicy uległa, ale pulę nagród zmniejszyła jedynie o kilkaset tysięcy. Tłumaczy, że musi dobrze płacić urzędnikom, by do tej pracy chcieli przychodzić specjaliści. A o to - jej zdaniem - jest trudno, bo w stolicy jest niskie bezrobocie.

Reklama

>>> Gronkiewicz-Waltz: Muszę dobrze płacić

"Myślę, że to normalna motywacja do pracy. To jest duża instytucja, ja muszę mieć jak najlepszych pracowników. Gdy się przeliczy, wychodzi, że jest to dokładnie 2100 zł nagrody na kwartał na pracownika" - przekonywała Hanna Gronkiewicz-Waltz.

>>> Przegrana Hanny Gronkiewicz-Waltz

Tyle że najsowitsze nagrody mieli dostać jej zastępcy. Mówiło się nawet o 80 tys. zł. Po konfrontacji z liderami swojej partii prezydent zdecydowała się ściąć nagrody, ale tylko wiceprezydentom i burmistrzom dzielnic. Zastępcy prezydent mają otrzymać premie mniejsze o 40 proc., a burmistrzowie o 20 proc., niż zakładano.

Reklama