Niepokój Polaków był jeszcze większy. W tym czasie umierał prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński.

Pogodne popołudnie 13 maja 1981 roku. Dopiero później uświadomiono sobie, że akurat przypadała rocznica pierwszego objawienia Matki Bożej w Fatimie w 1917 roku. Mijała godzina 17. Rozentuzjazmowany tłum wiwatował na cześć papieża wjeżdżającego odkrytym jeepem na plac św. Piotra. Zwyczajowo Ojciec Święty objeżdżał plac jeden albo dwa razy, a następnie, stojąc na podwyższeniu przed Bazyliką św. Piotra, wygłaszał przemówienie do wiernych. Tak miało być i tym razem.

Reklama

SKRYTOBÓJCZE STRZAŁY

O 17.17 biały jeep zbliżał się do Spiżowej Bramy. Samochód przystanął, aby papież mógł wziąć na ręce małą Włoszkę Sarę Bartoli. Nikt nie wiedział, że w tym czasie składał się do strzału 23-letni Turek Mehmet Ali Ağca. Mierzył w głowę Ojca Świętego, ale mała Sara popsuła mu szyki i prawdopodobnie nieświadomie uratowała papieżowi życie. Przypuszczalnie zamachowiec nie chciał ranić dziecka i opóźnił oddanie strzału. Wypalił po tym, jak Jan Paweł II oddał dziewczynkę rodzicom. Ale już nie mierzył w głowę. Trafił w brzuch, prawy łokieć i palec wskazujący. Bezwładny papież osunął się w ramiona stojącego za nim księdza Stanisława Dziwisza. Ucierpiały także dwie pielgrzymujące turystki stojące tuż obok Ojca Świętego. Jedna z nich, Anne Odre, Amerykanka polskiego pochodzenia, urodziła się w Wadowicach akurat tego samego dnia co Karol Wojtyła.

Reklama

Ali Ağca strzelał trzy razy, ale za ostatnim razem pistolet odmówił posłuszeństwa, co zapewne uratowało Ojcu Świętemu życie. Stojąca obok zamachowca młoda włoska franciszkanka z Bergamo, siostra Letycja, rzuciła się na niego jak lwica, uniemożliwiając Ağcy ucieczkę. Wkrótce dopadli go karabinierzy.

Pozostali zgromadzeni na placu nie wiedzieli jeszcze, że odgłosy, które usłyszeli, to strzały. Dopiero po chwili zorientowali się, że doszło do zamachu. Na placu wybuchła panika.

WYŚCIG Z CZASEM

Reklama

Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie Ojca Świętego. Najpierw krwawiącego papieża przewieziono przed budynek watykańskiej przychodni. Tam położono go na noszach, wprost na ulicy. Upływ krwi był tak duży, że zadecydowano o natychmiastowym przewiezieniu rannego do polikliniki Gemelli, sześć kilometrów od Watykanu. Papież, pół leżąc, pół siedząc, cały czas zachowywał przytomność. Jechał podarowanym mu przez katolickich lekarzy ambulansem, który oglądał dokładnie dzień wcześniej, kiedy wizytował watykańską przychodnię.

Ojciec Święty cały czas się modlił. Później ksiądz Dziwisz zdementował pogłoski, że papież pytał: Dlaczego? Kapelan słyszał, jak Jan Paweł II szepcze słowa przebaczenia dla zamachowcy.

Kierowca dokonywał cudów. Mimo straszliwych rzymskich korków, bez żadnej eskorty, ambulans z zepsutą syreną ostrzegawczą pokonał trasę zaledwie w osiem minut. Dopiero po wniesieniu do kliniki papież stracił przytomność.

Atmosfera wśród personelu medycznego stawała się nerwowa, bo okazało się, że postrzał spowodował rozległe obrażenia jamy brzusznej i silny krwotok wewnętrzny. Na szczęście kula przeszła kilka milimetrów od tętnicy głównej. Gdyby uszkodziła aortę, papież wykrwawiłby się przed dotarciem do szpitala.

Chirurg profesor Francesco Crucitti, kiedy usłyszał w radiu o zamachu, natychmiast ruszył swoim autem do kliniki, jadąc w korkach pod prąd, prowadzony na ostatnim etapie trasy przez młodego policjanta. Właśnie profesor Crucitti przeprowadził skomplikowaną operację zamknięcia ran okrężnicy, usunięcia 10 centymetrów jelita cienkiego i dokonał czasowej kolostomii.

Świat z wielkim niepokojem czekał na wieści z Watykanu, mając nadzieję, że ranny przeżyje. Niepokój Polaków był jeszcze większy. W tym czasie umierał prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński. O 23.25 profesor poinformował dziennikarzy, że stan pacjenta jest zadowalający.

Po rekonwalescencji papież niestety nigdy już nie wrócił do kondycji, jaką miał przed zamachem.

OPIEKA MATKI BOSKIEJ

Jan Paweł II nie wątpił, że ocaliło go wstawiennictwo Matki Boskiej. Wyraził to słowami: Jedna ręka strzelała, a inna kierowała kulę. Utwierdziła go w tym przekonaniu lektura przyniesionej mu do szpitala z archiwum watykańskiego, dostępnej wtedy jedynie głowom Kościoła, trzeciej tajemnicy fatimskiej, w której jest wizja upadającego od kul papieża. Ojciec Święty zadziwił świat postawą wobec Alego Ağcy, którego 27 grudnia 1983 roku odwiedził w rzymskim więzieniu Rebibbia. Cztery lata później przyjął na audiencji jego matkę Muzeyyen Ağcę. W 1999 roku wystąpił z prośbą o ułaskawienie zamachowca skazanego na dożywocie. Po roku prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciamci przychylił się do tej prośby. Terrorystę deportowano do Ankary.

BUŁGARSKI ŚLAD

Siedem tygodni po zamachu rozpoczął się proces Ağcy. Terrorysta wielokrotnie zmieniał zeznania. Najpierw utrzymywał, że działał w pojedynkę. Potem twierdził, że zamach zleciła mu bułgarska służba bezpieczeństwa, wreszcie oskarżył wywiad radziecki. W chwili zatrzymania Ağca miał przy sobie kartkę z pięcioma numerami telefonów: dwa do bułgarskiej ambasady w Rzymie, do oddziału konsularnego, do przedstawicielstwa bułgarskich linii lotniczych oraz do rezydenta bułgarskiej bezpieki.

W trakcie procesu nie udało się udowodnić, kto był jego mocodawcą. Według powszechnej opinii za zamachem stało KGB, gdyż od początku pontyfikatu władze Kremla uznały Jana Pawła II za swojego wroga numer jeden. Tezę tę podtrzymuje od lat emerytowany włoski sędzia Ferdinando Imposimato, który prowadził w 1981 roku śledztwo w sprawie zamachu. Uważa on, że strzały padły na rozkaz wyspecjalizowanego w mordach politycznych KGB, które posłużyło się bułgarskimi agentami i tajną enerdowską policją polityczną. W marcu 1995 roku włoski tygodnik „Toscana Oggi” opublikował zadziwiające wytyczne Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego z 1979 roku, nakazujące KGB wykorzystanie wszelkich dostępnych możliwości, by zapobiec nowemu kierunkowi w polityce, zapoczątkowanemu przez polskiego papieża, a w razie konieczności - sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację.

Od 2006 roku śledztwo w sprawie zamachu na papieża prowadzi katowicki oddział IPN.

W 1982 roku, dokładnie rok po zamachu, Jan Paweł II przybył do Fatimy, aby podziękować Matce Boskiej za ocalenie. Kiedy przed rokiem na Placu św. Piotra miał miejsce zamach, gdy odzyskałem świadomość, myśli moje pobiegły natychmiast ku temu sanktuarium, ażeby w Sercu Matki Bożej złożyć podziękowanie za uratowanie mnie od niebezpieczeństwa - mówił Ojciec Święty 12 maja 1982 roku podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Fatimy.

p