Co więcej, zostały one zamrożone na kolejne trzy lata. ”To oznacza, że pomocy nie dostaną rodziny biedne, żyjące poniżej minimum socjalnego” - podkreślają eksperci.
”Córka, która samotnie wychowuje dziecko, zarabia 2 tys. zł. Ojciec dziecka nie płaci jej alimentów, nie dostaje też wypłaty z funduszu alimentacyjnego, bo ma zbyt duże dochody. Po opłaceniu mieszkania zostaje jej 1,2 tys. zł na dwie osoby. Jak za to żyć, gdy dziecko rośnie i trzeba kupować buty, odzież i podręczniki? A nasz rząd uważa, że zasiłek się jej nie należy. Po prostu kpina!” - tak na jednym z forów internetowych skomentowała przyjęte w zeszłym tygodniu rozporządzenie Rady Ministrów emerytka Barbara.
W równie trudnej sytuacji będzie coraz więcej ludzi w Polsce, bo nie zmienią się kryteria uprawniające do otrzymywania świadczeń rodzinnych. Nadal będzie to 504 zł na osobę w rodzinie oraz 583 zł, gdy ktoś wychowuje dziecko niepełnosprawne. Takie niskie progi utrzymywane są od 2004 r., dlatego liczba dzieci uprawnionych do otrzymywania pomocy państwa zmalała w ostatnich latach o ponad 2 mln: z 5,55 do 3,26 mln. ”Jeśli państwo tak będzie wspierać najuboższych, to za 10 lat zasiłki zupełnie znikną” - przewiduje prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
”Takie kryteria są przeznaczone dla ludzi pogrążonych w skrajnej nędzy” - przyznaje Beata Mirska ze stowarzyszenia ”Damy Radę”, które pomaga rodzinom w kryzysie. ”Bo jeśli samotna matka zarobi 1200 zł, a próg dochodowy wynosi 540 zł, to znaczy, że państwo pozbawia jej jakiejkolwiek pomocy. To skandal. Kryzys nie jest tu usprawiedliwieniem, bo on dotyka wszystkich: i państwo, i ludzi. A tych najsłabszych dotyka najbardziej” - dodaje.
Właśnie dlatego Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chciało podwyższyć kryteria, a sama szefowa resortu Jolanta Fedak nie raz przyznawała: ”Na biedę w Polsce wciąż najbardziej narażone są dzieci”. Pierwsze propozycje resortu przewidywały wzrost progów o 23 proc. – do 621 zł i 720 zł w przypadku rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym. Gdyby weszły w życie, z pomocy państwa skorzystałoby prawie 4 mln dzieci. Ale ten pomysł storpedowało Ministerstwo Finansów, uznając, że jest zbyt kosztowny. Taki sam los spotkał kolejną propozycję minister Fedak: aby podwyżka uwzględniła wskaźnik inflacji z lat 2004 – 2008 (13 proc.). Rząd zrezygnował ze zmian.
Tymczasem według najnowszych danych GUS ubóstwo w Polsce najbardziej zagraża dzieciom, głównie z rodzin wielodzietnych. W 2008 r. poniżej minimum egzystencji żyło ok. 18 proc. osób w rodzinach wielodzietnych i ok. 8 proc. w rodzinach niepełnych. Z kolei z danych Komisji Europejskiej wynika, że Polska jest w UE krajem, który na pomoc rodzinie wydaje najmniejszą część PKB. Wyprzedzają nas nawet biedne Bułgaria i Rumunia. ”Nasze zasiłki na dzieci w porównaniu ze standardami UE są bardzo niskie, średni zasiłek w państwach unii wynosi 120 euro miesięcznie, a u nas to jest około 16 euro” - zauważa prof. Kabaj.
Dlatego rząd na pocieszenie podniósł wysokość zasiłków. Od listopada wzrosną one o 40 proc. Ale nawet ta hojność niewiele zmienia. Konwencje międzynarodowe i europejski kodeks zabezpieczenia społecznego zobowiązują państwa, by zasiłek rodzinny na jedno dziecko wynosił co najmniej 3 proc. średniej płacy. ”W Polsce powinno to być więc około 100 zł minimum, a będzie 68 zł. Nie spełniamy więc standardów” - mówi Kabaj.