To historia jak z filmu. Przestraszony Krystianek zadzwonił na numer alarmowy 112. "Mama źle się czuje" - usłyszała dyżurna dyspozytorka. Maluch nie potrafił podać adresu, potem się rozłączył. Dyspozytorka przypomniała sobie, że miesiąc wcześniej miała podobne zgłoszenie od małego dziecka. Szybko zaczęła sprawdzać, o co chodziło. Okazało się, że wtedy też dzwonił ten sam chłopiec. W ten sposób ustaliła adres i wysłała karetkę.

Reklama

Zrobiła to dosłownie w ostatniej chwili. Gdy policjanci i ratownicy wpadli do mieszkania, skąd dzwonił maluch, okazało się, że leży tam jego 22-letnia matka. Była nieprzytomna. Kobieta jest chora na cukrzycę. Zemdlała, bo nagle spadł jej poziom cukru we krwi. Na szczęście udało się ją uratować.

Ojciec trzylatka o niczym nie wiedział. Był w tym czasie w pracy. Gdyby nie bohaterski chłopiec, kobieta by zmarła - nie mają wątpliwości lekarze.

Po podaniu leków kobieta lepiej się poczuła, ale nie chciała jechać do szpitala, bo nie miała z kim zostawić dziecka - relacjonuje dziennikowi.pl podinspektor Mirosław Micor z łódzkiej policji.

"Na pochwałę zasługuje logika myślenia i świadomość maleńkiego dziecka" - nie kryje słów uznania policjant. "Dlatego na przykładzie tej historii po raz kolejny apelujemy do rodziców i opiekunów o edukowanie swoich pociech, jak należy korzystać z numerów alarmowych policji, pogotowia i straży pożarnej" - dodaje podinspektor Micor.

Krystianka nagrodziła już policja. W nagrodę za swoje bohaterstwo dostał dyplom i zabawki.

Nie pierwszy raz bohaterski maluch ratuje dorosłego. Ale nie zawsze takie historie dobrze się kończą. Dwa lata temu całą Polską wstrząsnął dramat sześcioletniego Brajana Chlebowskiego, który zadzwonił po straż pożarną, gdy w kamienicy wybuchł pożar. Choć udało się uratować jego ojca i kilkudziesięciu mieszkańców domu, mały bohater zmarł. Zatruł się tlenkiem węgla.

Chłopiec pośmiertnie dostał od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego medal "Za Ofiarność i Odwagę". Jeden z łódzkich placów zabaw nazwano imieniem Brajana Chlebowskiego.