Filmik od wtorku pokazują odbierane za granicą Telewizja Polonia i Polsat 2. W pierwszej chwili wydaje się zabawny. Widzimy, jak na murawę boiska położonego u stóp ośnieżonych Tatr wybiega jedenastu zawodników. Głos Dariusza Szpakowskiego wyjaśnia: "Oto polska reprezentacja narodowa w niezastąpionym, tradycyjnym składzie. Znamy ich dobrze". I tu padają nazwiska, ale nie Boruca czy Dudka, czyli piłkarzy znanych brytyjskim kibicom. Autorzy spotu postanowili bowiem przez symbol reprezentacji narodowej pokazać to, co ich zdaniem Polska ma najlepszego do zaoferowania.

Reklama

Co to takiego? Bigos, ciupaga, żurek, schabowy, kiszony ogórek, biesiada, Wawel, warkocz i Kościół Mariacki. To zaledwie podstawowy zestaw atrakcji, w rezerwie czekają m.in. ćwikła, oscypek, kotlet mielony, Kasprowy, Wieliczka i krzesany. "Pomysł reklamy powstał, gdy po naszym wejściu do strefy Schengen do południowej Polski przestali przyjeżdżać liczni dotychczas turyści ze Wschodu" - tłumaczy Joanna Szczegielniak z POT. "Postanowiliśmy przyciągnąć do tego rejonu turystów z Zachodu, głównie z Wielkiej Brytanii. Dlatego adresatem nowej reklamy są Polacy mieszkający na Wyspach". "Chcemy, aby ci młodzi, przedsiębiorczy ludzie poczuli się honorowymi ambasadorami Polski i byli świadomi bogactwa walorów turystycznych, jakie może zaoferować nasz kraj ich angielskim kolegom" - dodaje Rafał Szmytke, prezes POT.

Problem jednak w tym, że nasi rodacy mieszkający na Wyspach sami nie rozumieją przekazu reklamówki. "Spot jest śmieszny, podoba mi się pomysł pokazania walorów Polski na przykładzie prezentacji drużyny piłkarskiej" - mówi Adam Żuławski, pracownik jednego z londyńskich banków. "Ale przekaz jest zbyt skomplikowany, ja w pierwszej chwili myślałem, że to reklama polskiego jedzenia". Podobny kłopot miał Jacek Marynarz, informatyk z Londynu. "To jest kompletna klapa, zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Dlaczego nie pokazać po prostu pięknych górskich widoków?" - pyta.

Negatywne reakcje tych, do których skierowany jest spot "Pochwalmy się Polską", nie dziwią Andrzeja Pągowskiego, grafika, plakacisty, właściciela agencji reklamowej. "Ludzie go nie rozumieją, bo jest tragiczny" - komentuje. "Reklama ma coś obiecywać, zachęcać, widz ma od razu wiedzieć, co mu się oferuje, a tu nie wiadomo, o co chodzi". Pągowski nie zostawia suchej nitki na pomyśle. "Większości rzeczy, które tu pokazano jako walory, ja się po prostu wstydzę" - stwierdza. "Ile jeszcze będziemy pokazywać się jako skansen z garem bigosu, kierpcami i ciupażką" - dodaje.

Reklama

Jego zdaniem takie obrazki tylko pogłębiają stereotypy Polski jako kraju zacofanego. "To smutne, ale mam wrażenie, że autorzy reklam promujących Polskę zwyczajnie nie lubią swojego kraju i tylko czekają na okazję, żeby stąd wyjechać" - podsumowuje. Polska Organizacja Turystyczna broni się przed tymi zarzutami. "Te nazwiska to symbole, które najbardziej się z Polską kojarzą, na przykład <warkocz> to przypomnienie, że słyniemy z pięknych kobiet" - argumentuje Joanna Szczegielniak. "A skojarzeń kulinarnych nie da się uniknąć, stąd tak duża ilość regionalnych potraw" - dodaje.

Tę regionalność kwestionuje Robert Makłowicz, krytyk kulinarny. "Od kiedy to schabowy czy bigos są specjałami południowej Polski?" - pyta. "Szefowie POT powinni najpierw sami przyjechać do regionu, który chcą promować, poznać jego walory, także kulinarne, a dopiero potem robić spoty".

Rzeczniczka organizacji za słuszny uważa jedynie zarzut, że reklamówka, która miała promować południową Polskę, ogranicza się do pokazania Krakowa i Tatr z Zakopanem. "Oczywiście wiemy, że atrakcyjne są też Sudety czy Wrocław, ale w półminutowym filmie nie da się wszystkiego pokazać" - przyznaje. I zapowiada, że POT o innych walorach naszego kraju nie zapomni, przygotowując kolejne filmiki.

Reklama

Oby bardziej pasowały do nich słowa Dariusza Szpakowskiego kończące pierwszy nieudany spot: "Mamy powody do dumy, pochwalmy się Polską, teraz jest na to wymarzony czas".

Anglicy o reklamówce naszego kraju

Adrian Bond, student ekonomii z Oxfordu:
Czy to jest spot reklamujący mistrzostwa Euro 2012 w Polsce? Albo polską reprezentację piłkarską? Zupełnie nie wiem, o co chodzi, a te polskie nazwiska są wyjątkowo trudne do wymówienia...

Adrian Wright, konsultant w firmie Accenture:
Podoba mi się ta reklamówka. Nazwy, które w niej się pojawiają, to polskie miasta, prawda? Chyba o jednym z nich słyszałem. Skoro jednak ten spot ma nas, Brytyjczyków, zachęcać do przyjazdu do Polski, dlaczego nie jest po angielsku?

Adam Wolfson, prawnik:
Byłem kiedyś w Polsce na nartach. Już kilka lat temu, i podobało mi się. Może pojechałbym jeszcze raz, gdybym zobaczył jakiś przekonujący spot. Dla nas nie jest oczywiste, że macie w Polsce odpowiedni sprzęt, wyciągi, infrastrukturę, chcemy to zobaczyć na własne oczy! W tej reklamie, niestety, tego nie ma i trudno się z niej dowiedzieć, jakie atrakcje czekają na moich rodaków, którzy postanowią spędzić w waszym kraju kilka zimowych dni. Ta reklama najbardziej może zainteresować kibiców piłki nożnej, ale wątpię, żeby oni sięgnęli po słownik, aby się dowiedzieć, co oznaczają te podobno symboliczne nazwiska polskich piłkarzy.