Zaczynał jeszcze w Milicji Obywatelskiej jako zomowiec.Trafił tam tuż po technikum rolniczym. Koniec PRL-u dał mu możliwość rozwinięcia skrzydeł. W 1990 założył własne biuro detektywistyczne.Odnosił sukcesy. Odnajdował zaginionych. Tu przypomina się głośna sprawa dziewczynek i ich matki, porwanych przez ojca Palestyńczyka. W 2004 roku Rutkowskiemu udało się odbić kobiety z rąk arabskiej rodziny. Rozwiązywał również sprawy rangi międzynarodowej. Jak ta, gdy odnalazł grupę fałszerzy pieniędzy. Jej członków, wraz ze 100 tysiącami euro, przekazał funkcjonariuszom Centralnego Biura Śledczego.

Reklama

Jednak detektyw nie uniknął również kłopotów. Nieraz przekraczał swoje uprawnienia i łamał prawo. W 2002 nie porozumiał się z policją czeską i w czeskim Cieszynie zatrzymał mordercę notariuszki z Oświęcimia. Nie dość, że wywołał tym międzypaństwowy skandal, to został jeszcze ukarany przez komisję etyki poselskiej, bo użył paszportu dyplomatycznego do przekroczenia granicy. A nie powinien był tego robić, bo nie jechał jako poseł, ale jako detektyw. Trzy lata później śląska prokuratura chciała mu odebrać licencję detektywistyczną. Bo jego firma "Rutkowski Biuro Doradcze" nie miała prawa prowadzać działań detektywistycznych, a to robiła. Poza tym detektyw i jego ludzie mieszali się w sprawy, którymi normalnie zajmuje się państwo. Odbili ze szkoły 7-latka. Bo ojciec nie chciał oddać go matce, mimo że nakazał mu to sąd. Ale ludziom detektywa nie wolno było tego robić. Koniec końców Rutkowskiemu zabrano pozwolenie na broń, ale licencji detektywistycznej - nie.

Rok później wniosek o odebranie tejże licencji złożyła bytomska prokuratura za zatrzymanie przez Rutkowskiego trzech osób i bezprawne ich przetrzymywanie. Detektyw miał pomóc odzyskać dług, a zaatakował człowieka, który nie miał nic z tym wspólnego.

Rutkowski od 2001 do 2005 roku był posłem na Sejm. Startował z list Samoobrony, ale szybko zrezygnował z członkostwa.