"Tylko tej nocy na drogach doszło do 92 wypadków. Zginęło w nich dziewięć osób" - powiedział dziennikowi.pl podkomisarz Sławomir Sumka z Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Prawdziwą plagą byli pijani użytkownicy dróg. Aż 215 kierowców po kilku głębszych zatrzymała drogówka.
Do jednego z najbardziej tragicznych wypadków doszło w miejscowości Kije w województwie świętokrzyskim. Ford mondeo prowadzony przez 30-letnią kobietę uderzył w drzewo. W aucie jechało dwóch małych chłopców - jeden miał cztery, drugi pięć lat. Zginęli na miejscu. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Policjanci podejrzewają, że jechała za szybko i nie zdołała opanować samochodu.
Do innego tragicznego wypadku doszło w samym centrum Gliwic. Honda civic uderzyła w wejście tunelu pod torami kolejowymi. Kierowca stracił panowanie nad autem na zakręcie. Mimo reanimacji zmarł 21-letni pasażer samochodu. Kierowca i jeszcze jeden pasażer w ciężkim stanie leżą w szpitalu.
Tymczasem 16-latek zginął na miejscu, a pięć osób zostało rannych w wypadku, do którego doszło koło miejscowości Rudka (woj. podlaskie), niedaleko Bielska Podlaskiego. Opel, którym jechało sześciu młodych mężczyzn, zjechał do rowu i uderzył w drzewo.
W sumie od piątku życie na polskich drogach straciły 82 osoby. Ponad pół tysiąca jest rannych. Połowa zabitych to piesi. Dlatego mundurowi apelują: jeśli wychodzicie na szosę po zmroku, przypinajcie do ubrań znaczki odblaskowe! Pogoda jest fatalna. Mgła, mżawka, a do tego śliski asfalt. Kierowcy często nawet nie zdają sobie sprawy, że na mokrych liściach można przejechać się jak na lodzie.