Według Federacji szkoły powinny rozgraniczać przypadki, kiedy dziewczynka z własnej woli pójdzie do łóżka ze swoim rówieśnikiem, a kiedy z kimś starszym.
"Minister edukacji Roman Giertych twierdzi, że każda ciąża niepełnoletniej dziewczynki powstała w wyniku przestępstwa, a więc przestępstwo należy ścigać sądownie. Giertych nie dostrzega różnicy między przypadkiem pedofilii, czyli sytuacji, gdy dorosły wykorzystuje seksualnie osobę niepełnoletnią, a kontaktami seksualnymi między nastolatkami, które, choć niepożądane ze społecznego punktu widzenia, trudno zakwalifikować jako przestępstwo" - napisała w oświadczeniu szefowa Federacji Wanda Nowicka.

Tylko co to oznacza? Że szkoły musiałyby prowadzić swoje własne śledztwo. A przecież to nie do nich należy. Prawo mówi wprost, że "kto doprowadza małoletniego poniżej lat 15 do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".

Jest to więc przestępstwem. I nie ma tu rozgraniczenia między tym, kto, z kim, itd. Dopiero prokurator, a później sąd, decyduje, czy przestępstwo było czy też nie.

Wątpliwości nie ma też Ministerstwo Edukacji. Według urzędników dyrektorzy powinni informować prokuratora o wszystkich przypadkach ciąż wśród uczennic ich szkół. "My interpretujemy prawo tak, że jeżeli dziecko chronione prawem, w tym wypadku dziewczynka w wieku 12-15 lat, jest w ciąży i oczywistością jest, że ta ciąża jest wynikiem współżycia, to takie doniesienie do prokuratury powinno mieć miejsce" - twierdzi wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski.

"Doniesienie powinno być złożone właśnie po to, by to prokurator zbadał, czy przestępstwo było czy nie" - dodaje.