Policja nie ujawnia szczegółów śledztwa. Nie wiadomo więc też, czy kamienie rzeczywiście mogły być wywiezione z Polski.
Według Tomasza Kłoczewiaka, prezesa Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich, żadna szanująca się firma ani kolekcjoner nie kupi diamentów, których pochodzenia nie zna.
"Z drugiej strony wszędzie jest czarny rynek" - mówi dziennikowi.pl Kłoczewiak. Dlatego sądzi, że nabywca na skradzione precjoza może znaleźć się także w Polsce.