Po raz pierwszy Krzysztof W. usłyszał dźwięk zatrzaskiwanych na nadgarstkach kajdanek w ubiegłym tygodniu. Wpadł podczas policyjnej prowokacji. Mundurowi z Centralnego Biura Śledczego umówili się z nim na przekazanie mu 300 tys. zł łapówki. Prokurator miał za te pieniądze pomóc w wypuszczeniu na wolność mężczyzny podejrzanego o przestępstwa narkotykowe.

Reklama

Krzysztof W. do końca był pewien, że to prawdziwa transakcja. "Łapówkę przyjął w swoim mieszkaniu i nawet przeliczył pieniądze, bo - jak mówił - <w tych sprawach chce być dokładny>" - opowiadał wówczas szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Prokurator spędził w areszcie dwie doby, po czym - jak gdyby nigdy nic - wyszedł zza krat i spokojnie pojechał do domu.

Nie można było go aresztować, choć prokuratorski sąd dyscyplinarny pozbawił go immunitetu. Dlaczego? "Prokuratorowi przysługuje siedem dni na złożenie odwołania od tej decyzji do sądu wyższej instancji. Do uprawomocnienia się decyzji sądu nie możemy mu zabrać nawet paszportu. Tak mówią przepisy" - tłumaczyła "Faktowi" Aneta Rafałko, rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej.

Dziś historia się powtórzyła. Krzysztof W. znów jest w areszcie i znów na 48 godzin. Za to, że próbował wręczyć łapówkę i obiecywał kolejną, by nie tracić immunitetu. "Funkcjonariusze CBŚ podali się za pełnomocników jednego z posłów i przyjęli korzyść od prokuratora" - tłumaczy Sławomir Weremiuk z Komendy Głównej Policji.

Reklama